Dziś parę słów o dość popularnym produkcie, który gości w mojej łazience od dłuższego czasu. Mowa o masce regenerującej do włosów zniszczonych i przesuszonych Pat&Rub, która ma za zadanie odżywić, wzmocnić i nawilżyć czuprynę. Jak większość produktów Pat&Rub i ten może się pochwalić bogatym, naturalnym składem, za który musimy jednak słono zapłacić (75zł). Pytanie więc, czy warto.
Jak to zwykle u mnie bywa, po pierwszych użyciach efekt był świetny. Maska faktycznie coś fajnego robi z włosami, są po niej bardzo miękkie i pięknie pachną. Przy dłuższym stosowaniu zauważyłam jednak, że z nawilżeniem bywało różnie. Moim zdaniem posiadaczkom bardzo suchych i zniszczonych włosów nie do końca pomoże. Różnicę czuć i przy zastosowaniu odżywki i bez niej, ale nie jest to trwały efekt, czyli regeneracji jako tako nie ma. Swoją drogą, czy któryś kosmetyk jest w stanie faktycznie długotrwale wskrzesić zmordowane i wysuszone włosy? O końcówkach nie wspomnę.
Używałam jej przed myciem, zgodnie z zaleceniami producenta czyli pozostawiając na włosach przez około 20 min, ale najczęściej maska lądowała na mojej głowie na dłużej (od jednej do kilku godzin) i wtedy efekt był znacznie lepszy. Nie polecam nakładania maski na suche włosy, bo będziemy musiały zużyć na prawdę sporą ilość, zanim produkt dobrze się rozprowadzi. Przy lekkim zwilżeniu włosów, aplikacja robi się o wiele łatwiejsza i nie trzeba wydłubywać połowy opakowania.
Jak wspomniałam, po użyciu maski, moje włosy były miękkie w dotyku, nie puszyły się i pięknie pachniały. Produkt ma intensywnie cytrusowy zapach - jeśli jesteście w jakimś stopniu zaznajomione z ofertą Pat&Rub, będziecie wiedziały czego się spodziewać. Ten zapach to dla mnie ogromny plus - po myciu włosy przez długi czas świeżo pachną cytrusami.
Jeżeli chodzi o nawilżenie i odżywienie, raz było lepiej, raz gorzej - w zależności od tego w jakich kombinacjach stosowałam produkt. Od razu zaznaczam, że moje typowo wysokoporowate włosy potrzebują na prawdę konkretnego wspomagania (w tym silikonów), w innym przypadku mam na głowie siano. Przypuszczam więc, że u posiadaczek innych włosów maska sprawdzi się lepiej.
Ogólnie rzecz biorąc jest to produkt po który sięgałam często i chętnie, mimo, że obiecywanej regeneracji na głowie nie zauważyłam. Przez chwilę była moim ulubieńcem, teraz wiem, że są kosmetyki które z moimi włosami rozumieją się o niebo lepiej (o nich niebawem). Cena jest zawyżona, choć polecam kupno na promocji (teraz można ją dostać za 60 zł). W moim wypadku maska okazała się zadziwiająco wydajna, więc specjalnie tego zakupu nie odczułam.
Używałyście tej maski? Może jakiś inny produkt sprawdził się u Was ostatnio?
pozdrawiam
Kinga