Zacznę od krótkiej dygresji na temat mojej czupryny. Aktualnie moje włosy nie są ani kręcone, ani proste o czym wspominałam kiedyś w poście <klik>. Ledwo co zaczęłam się powoli przyzwyczajać do nowej sytuacji (w kwestii włosów jestem bardzo oporna na zmiany), a już spowrotem marzy mi się skręt. Szczególnie gdy myślę o nadchodzącym sezonie wiosenno-letnim. Na razie jestem na etapie naturalnych fal, ale liczę, że kiedyś jeszcze ujrzę na mojej głowie burzę loków. Tak więc pianka do włosów wraca do łask (znalazłam ostatnio bardzo przyjemną i w miarę delikatną, ale o niej innym razem), razem z nią lakier i sklepowe odżywki. Tak, idę na łatwiznę, ale dość mam już użerania się z czymś co przez ostatnie miesiące żyło własnym życiem, za sprawą eksperymentów z naturalnymi produktami.
Moja przygoda z kosmetykami naturalnymi była wyboista i wiem, że sporo w tym temacie jeszcze przede mną. Nie zrozumcie mnie źle, wciąż jestem wierna olejowaniu i naturalnym maskom do włosów, bo doceniam ich moc i działanie, jednak używam też typowo drogeryjnych szamponów i odżywek. Włosy mam wysokoporowate i cienkie, przez co często puszące się oraz sprawiające wrażenie suchych i matowych, do tego często traktuję je farbami do włosów (z konieczności, nie z wyboru). Regularnie stosuję więc produkty jak te poniżej, bo zwyczajnie pomagają mi utrzymać ładny wygląd moich włosów.
Odżywki stosowałam przez dłuższy czas, w różnych kombinacjach, najpierw skupiając się na każdej z osobna, w końcu używając ich na przemian. Jak się spisały, krótko opisuję poniżej.
1. L'oreal Elseve Cement-Ceramid - natychmiastowa kuracja odbudowująca dla włosów uszkodzonych i łamliwych - Ma za zadanie wypełnić ubytki i wzmocnić łuski, więc wydała mi się dobra do włosów wysokoporowatych. Według zaleceń producenta odżywkę należy nałożyć na mokre włosy i natychmiast zmyć. Szczerze mówiąc, czy zmywałam natychmiast, czy trzymałam na włosach przez kilka minut, nie widziałam różnicy. Sama odżywka ogranicza puszenie, sprawia, że włosy są miękkie w dotyku, ułatwia rozczesywanie. Krótko mówiąc robi to co większość jej silikonowych koleżanek.
Jeśli chodzi o odbudowanie i wzmocnienie łusek, rozumiem, że powinno to powodować wizualne wygładzenie i nabłyszczenie włosów. Z tego nie do końca się wywiązuje, bo moje po użyciu wciąż wyglądają nieco matowo. Nie opowiada mi konsystencja, jest zbyt płynna i przez to trochę źle się aplikuje - spływa z wilgotnych włosów. Zapach intensywny, niezbyt przyjemny. Ogólnie pod długą i obiecującą nazwą kryje się bardzo przeciętny produkt w wygórowanej cenie (ok 20 zł), nie polecam.
2. Nivea Intense Repair do włosów suchych i zniszczonych - Odżywka ma za zadanie pielęgnować, głęboko regenerować, wygładzać i ułatwić rozczesywanie. Z tą pielęgnacją i regeneracją bym się nie przesadzała - oczekiwałam od niej wygładzenia, nabłyszczenia i ułatwienia rozczesywania i w tej kwestii spisała się bardzo dobrze. Włosy się nie puszą, wyglądają ładnie i zdrowo. Dodatkowo, plus za zapach, który utrzymuje się po myciu i konsystencję. Pachnie typowo dla kosmetyków Nivea, jest gęsta, więc nie będzie przelewać się między palcami i spływać z włosów jak to miało miejsce w przypadku Elseve. Z pewnością sięgnę po bardziej popularną Long Repair żeby sprawdzić, czy spisuje się jeszcze lepiej. Tę mogę zdecydowanie polecić posiadaczkom włosów podobnych do moich.
3. Garnier Ultra Doux olejek z awokado i masło karite - od swoich poprzedniczek różni się krótkim składem i brakiem silikonów. Kupiłam zachęcona pozytywnymi recenzjami jakie zbiera. Początek był bardzo obiecujący, włosy były miękkie, błyszczące, uniesione i nie puszyły się. Niestety, przy dłuższym stosowaniu pokazała rogi. Jeśli używałam przez kilka kolejnych myć, włosy zaczynały się puszyć, a na drugi dzień były już niemiłosiernie przetłuszczone u nasady. W moim przypadku nie nadaje się po prostu do ciągłego stosowania, jednak używając jej zamiennie z innymi produktami, byłam bardzo zadowolona, bo wtedy fajnie odświeżała włosy. Plus przyjemny, jakby lekko kakaowy zapach - z założenia ma to pewnie być zapach masła shea. Konsystencja mogłaby być gęstsza, ale nie jest źle. Niemniej jednak, raczej nie mogę jej polecić z czystym sumieniem, myślę, że u posiadaczek cienkich, suchych włosów niekoniecznie będzie się sprawdzała.
Pora na krótkie podsumowanie. Szybko doszłam do wniosku, że bez problemu mogłabym się obyć bez najdroższej z tej trójcy, mianowicie L'oreal Elseve. Niby podobna do Nivea, a jednak efekt nieco gorszy, zapach i konsystencja nie ta, a cena zdecydowanie za wysoka. Dwie pozostałe spokojnie mogłabym stosować na przemian, uzupełniając pielęgnacje o inne produkty, choć Garnier nie jest bez wad. Jeśli miałabym wybrać jedną, która najlepiej spisuje się na moich włosach, to stawiam na Nivea Intense Repair, wydaje mi się najbardziej uniwersalna, włosy ładnie po niej wyglądają i jest przyjemna w użyciu.
A jak jest u Was? Jaki jest Wasz typ włosów? Macie jakieś ulubione drogeryjne odżywki?
pozdrawiam
Kinga