Używacie baz pod cienie? A może to dla Was zbędny wydatek? O ile jest sporo gadżetów kosmetycznych, które uważam za w gruncie rzeczy niepotrzebne (ot taka baza pod podkład), tak tutaj wątpliwości nie mam. Baza pod cienie to niezbędnik. Nie przesadzę stwierdzając, że w mojej przygodzie z makijażem, zakup pierwszej bazy był swoistym kamieniem milowym.
Dla kogo? Jeśli lubicie zabawy cieniami, eksperymenty makijażowe i po prostu spędzacie dużo czasu na makijażu oka, z pewnością zależy Wam także na jego trwałości. I tu do akcji wkracza ona. Właściwości baz szczególnie docenią osoby z opadającą lub tzw "tłustą powieką", ale produkt sprawdzi się praktycznie u każdej użytkowniczki cieni. Bo jaki jest sens ich używania, a tym bardziej inwestowania w droższe marki, jeśli po kilku godzinach cień blednie, znika, roluje się, czy odbija nad powieką. Nie ważne jak starannie wykonany jest makijaż, bez odpowiedniej bazy, po kilkugodzinnej imprezie na powiece zostaje tłusta warstwa z wałkami cienia w załamaniach i rozmazaną kredką. Brzmi znajomo?
Jaką bazę kupić? Do wyboru mamy przeróżne, specjalnie do tego celu przeznaczone produkty w zróżnicowanych cenach. Można kupić bazy za kilka, kilkanaście i kilkadziesiąt złotych. Sama przez ostatnie miesiące używałam Lumene Beauty Base, która kosztuje ok 30 zł. Taka baza pozwala makijażowi na przetrwanie dnia właściwie w niezmienionej formie. Malując się na imprezę, mam pewność, że cienie zostaną nieruszone. Jest wydajna i rewelacyjnie podrasuje trwałość oraz intensywność makijażu. Ma lekką konsystencję, nie wysuszy powieki, ale też nie zamaskuje przebarwień czy żyłek.
Równie dobrze spisze się Art Deco oraz Dax (ceny porównywalne do Lumene), po wstępnych próbach mogę je Wam polecić. Z tańszej półki cenowej mamy do dyspozycji na przykład Essence, Paese czy Hean, takie bazy działają podobnie do droższych i myślę, że większość z Was (szczególnie jeśli jesteście początkujące) będzie znich zadowolona.
Równie dobrze spisze się Art Deco oraz Dax (ceny porównywalne do Lumene), po wstępnych próbach mogę je Wam polecić. Z tańszej półki cenowej mamy do dyspozycji na przykład Essence, Paese czy Hean, takie bazy działają podobnie do droższych i myślę, że większość z Was (szczególnie jeśli jesteście początkujące) będzie znich zadowolona.
Co zamiast bazy? Baza dobrej jakości da Wam pewność, że makijaż po kilku, a nawet kilkunastu godzinach będzie wyglądał dobrze. Jednak równie ważny jest umiar i odpowiedni sposób aplikacji. U tych dziewczyn, które malują się sporadycznie lub po prostu nie chcą kupować kolejnego kosmetyku, być może wystarczy korektor, podkład, a nawet cień w kremie. Sama w makijażu dziennym często sięgam po gęsty korektor w sztyfcie (na zdjęciach poniżej Manhattan i Essence). Jest to dobre rozwiązanie na wykorzystanie kosmetyku w nietrafionym kolorze. Nieźle sprawdzi się też słynny Camouflage od Catrice. U mnie w roli bazy dobrze spisuje się cień Maybelline Color Tattoo (choć tu zdania są różne).
Należy pamiętać, że skóra na powiekach jest bardzo delikatna, nie u każdego korektory będą dobrym rozwiązaniem. Nawet Catrice może wysuszyć i w rezultacie podrażnić (nie mówiąc o korektorach antybakteryjnych, które lepiej wykorzystać zgodnie z zastosowaniem :)). Jeśli więc macie wrażliwą powiekę dobrze jest zainwestować w bazę o nawilżającej formule, na przykład Lumene.
Należy pamiętać, że skóra na powiekach jest bardzo delikatna, nie u każdego korektory będą dobrym rozwiązaniem. Nawet Catrice może wysuszyć i w rezultacie podrażnić (nie mówiąc o korektorach antybakteryjnych, które lepiej wykorzystać zgodnie z zastosowaniem :)). Jeśli więc macie wrażliwą powiekę dobrze jest zainwestować w bazę o nawilżającej formule, na przykład Lumene.
Jak stosujemy bazę? Rozprowadzamy produkt cienką warstwą na całej powierzchni czystej powieki aż po linię brwi (zbyt duża ilość może spowodować rolowanie się bazy w załamaniach). Pudrujemy powiekę sypkim pudrem, aby ją zmatowić i osuszyć. Jeśli pominiemy drugi krok, sama baza może nam się zrolować, a aplikacja cieni będzie toporna. Zamiast ładnego roztarcia otrzymamy nieestetycznie wyglądające plamy. Po odpowiednio nałożonej bazie, makijaż będzie się trzymał znacznie dłużej, a kolory cieni zyskają na intensywności i nie będą się zlewały w jedną szarą plamę po kilku godzinach.
Zbędny wydatek? Używanie baz pozwala zaoszczędzić na drogich cieniach - z powodzeniem można sięgnąć po tańsze kosmetyki (przykładowo Sleek), które podrasowane w ten sposób znacznie zyskują na jakości i trwałości. A co z tymi, którzy kupują drogie kosmetyki, a bazy nie używają? Uważam, że takie praktyki mijają się z celem. U mnie na przykład Inglot na gołej powiece też nie powala trwałością, więc po co kupować wkład za 10 zł, jeśli po paru godzinach zroluje się na powiece tak samo jak cień z 3 zł.
W świecie kosmetyków kolorowych są produkty lepsze i gorsze, ale każda nawet najdroższa paleta ma swoje ograniczenia, więc jeśli już marzy nam się najnowsza Naked od Urban Decay, dla własnego dobra zainwestujmy też w sprawdzoną bazę :)
Ciekawa jestem Waszych opinii w tym temacie. Uważacie bazę pod cienie za konieczny, a może zbędny etap w makijażu oka? Jakie uważacie za godne polecenia?
pozdrawiam
Kinga