Ileż ja się naczekałam na tę wiosnę. Przez ten czas moja lista zapachowych chciejstw urosła do rozmiarów małej perfumerii. Jest na niej wszystko to czego tak mi brakowało - dużo natury, soczystej zieleni, upojnych kwiatów, trochę owoców, odrobina słodyczy, świeżość, lekkość, wiosenne powietrze, deszcz, las i budząca się do życia przyroda. Początkowo chciałam ten wpis podzielić na dwie części, ale ostatecznie ograniczyłam się do dziewięciu zapachów. Żadnego z nich nie ma w mojej kolekcji, ale chętnie odhaczyłabym chociaż dwa. Albo najlepiej wszystkie.
Kolejność przypadkowa :)
1. D&G 3 L'Imperatrice - najpopularniejsza z całej Antologii D&G, Cesarzowa rzeczywiście ma w sobie to coś. Jest lekka, słodka, apetyczna. Praktycznie w stu procentach owocowa, co na ogól całkowicie mnie odrzuca, ale jak widać, od reguły są wyjątki. L'imperatrice to orzeźwiający, soczysty arbuz, doprawiony kwaskowatością kiwi i rabarbaru. Niekiedy z tego trio wyłania się gruszka, innym razem, wypisz wymaluj, brzoskwinia. Tworzy się z tego taka cudownie optymistyczna różowa mgiełka, ładnie skomponowana, urocza i dziewczęca.
2. D&G 14 La Temperance - pierwsze wrażenie to delicje. Kandyzowana pomarańcza, oblana cieniutką warstwą ciemnej czekolady. Tymczasem w spisie nut ani pomarańczy, ani czekolady nie uświadczymy. Składniki odpowiedzialne za początkowe wrażenie, wyklarowują się po chwil -. zwiewny, pudrowy irys, ambra, przyprawy, odrobina róży. Może brzmieć ciężkawo, a jest wręcz przeciwnie. Przytulnie, subtelnie i przyjemnie. Za każdym razem gdy wącham nadgarstek, mam ochotę pobiec do sklepu i kupić.
3. Hermes un Jardin Sur Le Toit - lubię ogródki Hermesa za ich naturalność i unikalność. Czuć w nich wspólny mianownik, ale każdy ma w sobie coś co potrafi urzec w szczególny sposób. Un Jardin Sur le Toit oddaje zapach ogrodu na dachu siedziby Hermesa w Paryżu. Mamy tu soczyste jabłko i subtelną różę, a wszystko to skąpane w zieleni traw. Ten duet różano-jabłkowy wybrzmiewa nad wyraz zgrabnie, a towarzysząca mu trawiasta zieleń dodaje świeżości i równoważy słodycz. Na wiosnę idealnie, kobieco i lekko.
4. Hermes un Jardin Apres La Mousson - najbardziej botaniczny ze wszystkich ogródków i mam wrażenie, że budzący najbardziej skrajne opinie. Podczas gdy składzie mamy takie nuty jak imbir, kardamon, pieprz i kolendra, na mojej skórze imbir przeobraża się w limonkę, zapach eksploduje wilgotną zielenią, a po chwili, nie wiadomo skąd, na wierzch wychodzi słodka, soczysta melonowa nuta, zaostrzona lekko przyprawami. Ogród monsunowy jest taki jak być powinien, parny, gęsty, żyjący zielenią. Inspirowany Keralą w Indiach, gdzie natura w piękny sposób odradza się po porze monsunowej. Potrafi zaczarować, ale to zdecydowanie jeden z tych, których lepiej nie kupować w ciemno.
5. Lalique Amethyst - zapach niespodzianka. Cudownie apetyczny i soczysty, pachnie jak owoce leśne zerwane prosto z krzaczka. Mamy tu jeżyny, jagody, czarne porzeczki. Przede wszystkim porzeczki. Jest słodko-kwaskowato, świeżo, zupełnie jakbym właśnie zboczyła z leśnej ścieżki i wdepnęła prosto w owocową gęstwinę, rozgniatając owoce, łamiąc gałązki, deptając liście. Cudownie przyjemny, lekki, czarujący a do tego zadziwiająco trwały zapach.
6. Elie Saab Le Parfum - dwa lata dorastałam do tych perfum. Pojawiły się kiedyś w tym wpisie, ale zarzekałam się wtedy, że nosić nie będę. Początek to krzew jaśminowca w pełnym rozkwicie. Mnóstwo małych, niesamowicie wonnych kwiatuszków, dźwięcznie uwalniających swój charakterystyczny aromat. Kwiatuszki osłodzone zostały miodem, akompaniuje im kwiat pomarańczy i róża. Le Parfum to zapach inny od pozostałych z tej listy, o wiele bardziej wieczorowy i elegancki, a tym samym, czysty i zmysłowy. Zawsze kojarzył się z domem rodzinnym i krzewami jaśminowca za oknem, teraz dostrzegam w nim o wiele więcej. Piękny zapach.
7. Guerlain La Petite Robe Noire Eau Fraiche - pistacje Proszę Państwa! Spośród wszystkich nudnych flankerów małej czarnej, moją uwagę przyciągnął jeden jedyny zielony flakon. Uwielbiam zapach pistacji, a Eau Fraiche prezentuje je bardzo ładnie. Szczególnie w otwarciu, w duecie z migdałem i lekkimi kwiatami w tle. W miarę jak zapach się rozwija, pistacje niestety trochę się rozmywają, ustępują miejsca kwiatu pomarańczy, róży i czereśni, powoli wkrada się coraz więcej klasycznej LPRN. Trochę szkoda, ale wciąż, gdybym miała sięgnąć po jakąkolwiek z wersji, byłaby to właśnie ta.
8. Guerlain Aqua Allegoria Tiare Mimosa - w ślicznym flakonie z charakterystyczną pszczółką zamknięto zapach lekki i świetlisty jak wiosenno-letni poranek. Pierwsze skrzypce gra słoneczna, radosna mimoza, a towarzyszy jej świeżość cytryny. W tle lekka egzotyczna gardenia tahitańska wygładza musujący duet. I właściwie to by było na tyle, niczego więcej nie wyczuwam. Ale pachnie wspaniale, zapewniam.
9. Guerlain Aqua Allegoria Pamplelune - kandydatów z linii Aqua Allegoria było do tego wpisu jeszcze kilku, ale ostatecznie wygrała Pamplelune. Mamy tu cierpkie, soczyste grejpfruty w towarzystwie bergamotki, neroli i liści czarnej porzeczki (które dla mnie pachną bardzo podobnie do liści mięty). Grejpfrutowy sok towarzyszy zapachowi od początku do końca, choć jego gorycz z czasem lekko się osładza. Lubię to cytrusowo-zielone połączenie, Pamplelune jako wiosnenno-letni orzeźwiacz pasują mi idealnie.
Bardzo jestem ciekawa Waszych typów. Może są w nich któreś z moich propozycji?
pozdrawiam serdecznie
Kinga
pozdrawiam serdecznie
Kinga