11.10.17

Ulubieńcy września /2017


Dziś mam dla Was trochę wspaniałości, które towarzyszyły mi przez ostatnie tygodnie. Sporo tu świetnych kosmetyków pielęgnacyjnych, do tego 100% natury i polskich marek - dokładnie, tak jak lubię najbardziej. Bez zbędnych wstępów zapraszam Was więc na przegląd. 


Mokosh, hydrolat róża - hydrolat to jeden z tych kosmetyków, które zawsze muszę mieć pod ręką. Obowiązkowo mam w łazience choć jeden, a różany jest po prostu najbezpieczniejszą opcją dla mojej cery. Tym razem padło na Mokosh - połączenie ekstraktu różanego i wody źródlanej robi wszystko to czego od niego wymagam - łagodzi podrażnienia, nawilża, koi skórę naczyniową, lekko ją napinając. Hydrolat świetnie wspomaga pielęgnację olejkami, genialnie odświeża i pięknie pachnie. Jestem na tak!

Phenome, milky almond, regenerating hand balm - balsamy do rąk Phenome to bezkonkurencyjnie, najlepsze kosmetyki tego typu jakie do tej pory stosowałam. Wszystko, począwszy od składów i walorów pielęgnacyjnych, na zapachu i formule skończywszy, jest tu wyważone idealnie. Jeśli zastanawiacie się od czego zacząć przygodę z marką (albo już znacie inne kosmetyki, a jakimś cudem balsamów do rąk nie miałyście) polecam zainteresować się Milky Almond lub Anti-aging. Ten pierwszy, bo o nim dziś mowa, ma bogatą konsystencję, aksamitną formułę i genialny skład, szybko się wchłania i natychmiastowo nawilża. Wszystko to, w połączeniu z przepięknym zapachem, sprawia że jest absolutnie uzależniający.

Resibo, multifunkcyjny peeling do twarzy - Resibo opracowało peeling, który można stosować zarówno jako tradycyjny zdzierak, jak i  peeling enzymatyczny. Znajdziemy tu drobne ziarenka krzemionki, masujące skórę kuleczki jojoba, a także wygładzające i złuszczające ekstrakty. Okazuje się, że moja cera naczynkowa bardzo dobrze znosi lekki masaż i bez obaw mogę stosować peeling 1-2 razy w tygodniu. Efekty przychodzą bardzo szybko i skóra jest pięknie wygładzona, naprężona i odświeżona. Dzięki zawartości olejków i maseł kosmetyk działa niemalże jak maseczka nawilżająca, nie dopuszczając do przesuszenia skóry. Bardzo polecam, a jeśli chcecie poczytać pełną recenzję odsyłam to tego wpisu.


Senelle, rewitalizujące serum olejowe - uwielbiam sera olejowe za ich skoncentrowane działanie. Senelle ma rewelacyjny skład, stosunkowo lekką formułę i bardzo przyjemny, relaksujący zapach. Genialnie sprawdza się jako ostatni punkt wieczornej pielęgnacji natychmiastowo ujędrniając i nawilżając skórę. Wystarczy tonik lub hydrolat i kilka kropel olejku, by rano cera była wypoczęta, zregenerowana i promienna. Wspomnę jeszcze, że Senelle to nowa polska marka i absolutnie warto dać jej szansę.

Senelle, odżywczy krem do twarzy - bogaty w olejki i składniki aktywne, absolutnie świetny krem na dzień. Szybko się wchłania, pozostawiając na skórze delikatny film ochronny, ma przyjemny, subtelny zapach, optymalnie nawilża, odżywia, jest lekki i całkowicie naturalny. Polecam! Więcej na temat kosmetyków Senelle poczytacie tu. 

Naturativ, cuddling body balm - ten balsam uwielbiałam już wtedy, gdy dostępny był w asortymencie marki Pat&Rub. Dzięki kochanej Marlenie, miałam okazję wypróbować go w nowej odsłonie i według mnie, absolutnie nic się nie zmieniło! Nadal genialnie nawilża, odżywia, ujędrnia, ma świetny skład, przyjemną konsystencję i pachnie obłędnie. Połączenie karmelu, wanilii i cytryny jest tu bardzo apetyczne i idealnie sprawdzi jako lekarstwo na jesienną szarówkę. Polecam gorąco!

Koniecznie dajcie znać, co Was ostatnio zachwyciło i czy znacie którychś z moich ulubieńców?

pozdrawiam
Kinga
SHARE:

23.9.17

Resibo/ multifunkcyjny peeling do twarzy


Peeling multifunkcyjny, który sprawdzi się przy każdym rodzaju skóry? Nie tylko ją wygładzi, przyspieszy odnowę naskórka, ale także odżywi i nawilży. Czy taki kosmetyk do wszystkiego może być skuteczny? Resibo udowadnia, że tak, po raz kolejny serwując nam wyśmienity i dopracowany produkt.


Multifunkcyjny peeling skupia w sobie właściwości produktu enzymatycznego i mechanicznego, dodatkowo działając jak dogłębnie nawilżająca maseczka. Ekstrakt z owocu papai działa złuszczająco na wierzchnie warstwy skóry, poprawia koloryt i nawilża, jednocześnie torując drogę innym składnikom aktywnym. Trójpeptyd PerfectionPeptide P3 wygładza skórę, poprawia jej nawilżenie i zmniejsza widoczność zmarszczek. Biała glinka pochłania nadmiar sebum, działa złuszczająco, odżywczo, wygładzająco i zabliźniajaco, a koloidalna maka z owsa, sprzymierzeniec skóry wrażliwej, ma działanie przeciwutleniające i łagodzące podrażnienia.

Co to oznacza w praktyce? Peeling działa na trzech poziomach. Substancje aktywne rozpuszczają naskórek i działają jak peeling enzymatyczny. Drobne ziarenka krzemionki świetnie złuszczają, większe kuleczki jojoba masują skórę, a oleje i masła dbają o jej nawilżenie. Tak na prawdę to pierwszy peeling mechaniczny, który stosuję bez obaw o podrażnienie. Wiem że działa również bez masażu, ale krzemionka na prawdę sprawdziła się w przypadku mojej skóry. Delikatny masaż bardzo fajnie ją pobudza i wygładza, a zawartość substancji odżywczych i nawilżających takich jak olej makadamia, olej awokado, czy masło shea, skutecznie łagodzi, dodatkowo nie dopuszczając do przesuszenia skóry.

Stosuję peeling dwa razy w tygodniu - wpierw lekko masuję skórę (skupiając się na strefie T) i pozostawiam produkt na twarzy przez około 10-15 min tak, by dać czas na działanie enzymom i umożliwić peptydom przeniknięcie do głębszych warstw skóry. Początkowo stosowałam kosmetyk jako maskę, ale szybko okazało się, ze lekki masaż wcale jej nie szkodzi, niemniej jednak, jeśli macie mocno wrażliwą skórę, lepiej sprawdzać jego właściwości małymi kroczkami. Już samo działanie enzymatyczne daje bowiem bardzo zadowalające efekty i dla niektórych może okazać się w zupełności wystarczające. 

Peeling natychmiastowo wygładza, napręża i nawilża skórę. Po zmyciu może być lekko zaczerwieniona, ale jest też bardzo przyjemnie odżywiona i miękka. Stosuję go od ponad miesiąca i sprawdza się rewelacyjnie, jest delikatny, bardzo dobrze złuszcza, świetnie regeneruje i wyrównuje koloryt skóry. 



Resibo po raz kolejny udowodniło, że doskonale wie, jak zadbać o swoich klientów - myślę, że peeling powinien zadowolić każdy rodzaj cery, a całą z pewnością mogę polecić go wrażliwcom, posiadaczkom skóry suchej, naczynkowej, a także normalnej, czy mieszanej. Co do cer tłustych, tu liczę na Wasz opinie - jeśli go używałyście, koniecznie dajcie znać jak się spisuje!

pozdrawiam
Kinga
SHARE:

26.6.17

Ulubieńcy maja i czerwca /2017


Miałam spory problem ze zmieszczeniem tu tylko kilku ulubieńców ostatnich dwóch miesięcy. Od maja przez moje ręce przewinęło się mnóstwo świetnych kosmetyków, z pośród których zdecydowana większość zasługuje na wzmiankę. I wiecie co, ogromnie  mnie to cieszy - polski rynek kosmetyki naturalnej szybko się rozrasta, konkurencja rośnie, wybór jest coraz większy, a producentom wciąż udaje się zaskakiwać i zachwycać. Ostatecznie, listę musiałam znacznie zawęzić i zostawiam Was z samymi pielęgnacyjnymi perełkami. Mam nadzieję, że znajdziecie tu coś dla siebie.


Ministerstwo Dobrego Mydła hydrolat różany i lawendowy - jeśli jeszcze nie kochacie tych hydrolatów, robicie ogromny błąd! Nie ma cudowniejszego sposobu na odświeżenie cery, szczególnie latem. Nic nie daje takiego powera olejkom, ba! nic nie podkręca działania praktycznie każdego kosmetyku jak wody kwiatowe. Różana zawsze będzie moim ulubieńcem - genialnie koi, nawilża i odżywia cerę, a do tego ma cudownie odprężający zapach. Ostatnio skusiłam się na wersję lawendową i jest świetna! Idealnie uzupełnia wieczorną pielęgnację olejkami, a o jej działaniu aromaterapeutycznym wspominać chyba nie muszę. Uprzedzam tylko, że lawenda od MDM pachnie bardzo naturalnie - dajcie jej chwilę, niech ułoży się na skórze i roztacza swój czar.

Resibo odżywczy balsam do ciała - hicior - pachnący latem, słońcem i wakacjami, odżywczy, wygładzający, mocno nawilżający balsam do ciała od Resibo. Marka mocno ruszyła z kopyta i co chwila rozpieszcza coraz lepszymi pielęgnacyjnymi nowościami. Nie wiem jak to robią, ale każda kolejna, jest lepsza od poprzedniej (już zacieram ręce na najnowszy balsam, w wersji wyszczuplającej).

Resibo serum naturalnie wygładzające - olejkowa bomba witaminowa. Jeśli jeszcze nie jesteście przekonane do pielęgnacji olejkami, łapcie dobry hydrolat, serum Resibo i niech dzieje się magia. Kosmetyk zawiera takie wspaniałości jak olej ze słodkich migdałów, pestek winogron, olej marula, skwalan roślinny, witaminę C, czy ekstrakt z lawendy motylej. Skład jest na prawdę świetny, a do tego działa jak marzenie (i pachnie jak kiść słodkich winogron). Używam wieczorem, bezpośrednio na hydrolat lawendowy (powtarzam się, ale jeśli używacie olejków na suchą skórę, robicie ogromny błąd - różnica jest ogromna). Po serum cera jest napięta, świeża, nawilżona i wygładzona. Wygląda promiennie i świeżo - polecam gorąco!

Make Me Bio krem pod oczy z witaminą E i wyciągniem z ogórka - początkowo byłam z niego umiarkowanie zadowolona, ale im dłużej używam i im cieplej robi się na dworze, tym bardziej doceniam połączenie lekkiej formuły z głębokim nawilżeniem. Trzymam w lodówce i po użyciu wrażenie jest mniej więcej takie, jak po porządnym ogórkowym kompresie - skóra jest napięta, lekko ściągnięta (w ten dobry sposób), a spojrzenie rozjaśnione.

Iossi Naffi krem nawilżający Awokado&jojoba - powtórzę mniej więcej to, co pisałam w poście z nowościami. Krem Naffi ma wszystko to za co uwielbiam kosmetyki naturalne - cudowny skład, silne, skoncentrowane działanie i bogatą, komfortową formułę. Tu ktoś wymieszał te wszystkie olejki, masła, ekstrakty i wyciągi nadzwyczaj dobrze - w rezultacie otrzymujemy bogaty (nie mylić z ciężkim i tłustym) krem, który przypomina mi mus z awokado połączony z masłem shea, doprawiony olejkami i wodami roślinnymi w taki sposób, by aplikacja była możliwie jak najbardziej przyjemna, wchłanianie szybkie, a działanie natychmiastowe. Cud krem! 

Bio IQ woda micelarna i maseczki kompresowe - połączenie wody z róży damasceńskiej, ekstraktu z oczaru wirgnijskiego, żurawiny, dzikiej róży i cytryny wyśmienicie koi podrażnienia, odżywia, odświeża i tonizuje skórę. Bawełniana maseczka potęguje efekt, tworząc nieprzepuszczalny kompres, który podnosi temperaturę skóry, przyspiesza krążenie i zwiększa efektywność wchłaniania składników aktywnych. Jedno jest pewne, tak gładkiej, napiętej, ukojonej skóry nie miałam jeszcze po żadnej maseczce - natychmiastowy, naturalny lifting gwarantowany. 

Mary Cohr Ecobiology Mousse Nettoyante - na koniec kompletny strzał w ciemno. Delikatna, eko-biologiczna pianka oczyszczająca, francuskiej marki Mary Cohr (do kupienia w sklepie Warsztat Piękna). Spisuje się naprawdę bardzo dobrze - jest łagodna, wydajna i świetnie nadaje się do codziennego oczyszczania cery suchej i wrażliwej.  Zastrzegam jednak, że to nie jest najlepszy kosmetyk tego typu, jaki miałam okazję używać. Nie mogę się powstrzymać przed porównaniem jej z takimi piankami Phenome, które są tańsze, jeszcze delikatniejsze, równie skuteczne, no i wypadają lepiej pod względem składów. Mimo tego nie mogłam jej tu nie dorzucić, bo zdecydowanie zasługuje na wzmiankę - używam od trzech tygodni dwa razy dziennie i swoje zadanie spełnia świetnie.



Dajcie znać, co Was zainteresowało, może o którymś kosmetyku chciałybyście przeczytać nieco więcej?

pozdrawiam
Kinga
SHARE:

27.5.17

Nowości ostatnich tygodni /2017


Po krótkiej ciszy na blogu wracam z solidną porcją wiosennych nowości. Mamy prawie czerwiec, lato za pasem i chyba nie tylko ja stęskniłam się za słońcem, lekkimi balsamami i orzeźwiającymi zapachami? Wobec tego, dziś głównie lekko i świeżo - krótko i zwięźle opowiem Wam co trafiło do mnie w ostatnim czasie.


Na początku maja w końcu dorwałam słynny duet od Resibo. Tyle dobrego naczytałam się o ich cudownym serum i balsamie, że najzwyczajniej w świecie nie dało się dłużej odkładać tego zakupu. Obu kosmetyków używam od niedawna i oba szczerze uwielbiam. Serum naturalnie wygładzające genialnie nawilża, wygładza i odżywia - to po prostu prawdziwa bomba witaminowa w postaci lekkiego olejku, czyli dokładnie to czego moja cera potrzebuje wieczorem. Odżywczy balsam obłędnie pachnie słońcem i tropikami, zapewnia skórze na prawdę mocną dawkę nawilżenia, dodatkowo pięknie ją wygładzając. Z pewnością jeszcze się o tej dwójce rozpiszę, a na razie mocno zachęcam, jeśli jeszcze nie próbowałyście tych wspaniałości, nadróbcie koniecznie.

Z Bio IQ mam styczność po raz pierwszy, ale mocno czuję, że będzie to dłuższa znajomość. Marka ma świetną ofertę kosmetyków naturalnych (do sprawdzenia tutaj), w całkiem przystępnych cenach i wygląda to wszystko pięknie i obiecująco. Krem na noc czeka w kolejce, ale miałam już okazję spróbować maseczek kompresowych oraz wody micelarnej i ten duet spisuje się super - nawilża, odpręża i genialnie odświeża cerę. 

Szampon zwiększający objętość Oway, zastąpił Phenome i mam nadzieję, że będę z niego równie zadowolona co z poprzednika. Na razie jest obiecująco, szampon dobrze oczyszcza, nie obciąża włosów i lekko odbija je od nasady. 

Krem Naffii od Iossi ma wszystko to co w kosmetykach naturalnych lubię - komfortową, bogatą formułę, silne działanie nawilżające i cudowny skład, 'własnoręcznie' wymieszany w krakowskiej manufakturze. Zdecydowanie chcę więcej Iossi w mojej pielęgnacji i z pewnością dam szansę innym wspaniałościom. 

Natomiast krem pod oczy Make Me Bio z witaminą E i ekstraktem z ogórka, zamówiłam z czystej ciekawości (plus miłości do ogórków) i mimo że nie mam zastrzeżeń co do właściwości nawilżających, po kremach z fridge trudno mówić tu o zachwycie - co nie oznacza, że kremu nie polecam! Myślę że wielu z Was może przypaść do gustu, zwłaszcza, że cena jest bardzo przystępna.

Podczas ostatniej wizyty w Sephorze w mojej ręce wpadł podkład Dior Diorskin Forever w odcieniu 015. Zakup kompletnie nie w moim stylu, ale po dłuższej przerwie chciałam dać szansę mocniejszemu kryciu, które czasem po prostu się przydaje. No i polubiliśmy się. Nie jestem pewna czy wrócę do Diorskin ze względu na cenę, ale spisuje się na prawdę fajnie - stapia się z cerą perfekcyjnie, daje całkiem przyzwoite krycie, jest trwały i komfortowy w użyciu. 

Przy okazji poszukiwań podkładu, rozglądałam się też za korektorem - celowałam w Catrice, ale ponieważ kupno stacjonarnie graniczy z cudem zdecydowałam się na NYX (kiedyś używałam i byłam pewna, że w jego przypadku o pomyłce nie ma mowy). Dodatkowo, wybrałam coś kompletnie nowego, czyli Lirene be perfect. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że Lirene bije NYX na głowę - aplikacja za pomocą gąbeczki to czysta przyjemność, korektor nie wysusza, całkiem dobrze kryje i świetnie nadaje się do rozświetlenia i ukrycia drobnych cieni pod oczami. Mocno polecam wypróbować go podczas kolejnej wizyty w drogerii, jest spora szansa, że i Wam przypadnie do gustu!

Skoro już przy Lirene jesteśmy, niedawno dotarła do mnie przesyłka z produktami marki. Nie będę ukrywać, że sprawiła mi dużą przyjemność, bo kosmetyki Lirene,w szczególności wszelakie smarowidła do ciała, wspominam bardzo miło (żele antycellulitowe według mnie wciąż są jednymi z najlepszych dostępnych drogeryjnie). Z przyjemnością odświeżam tę znajomość, zaczynając od grejpfrutowego peelingu i  żelu myjącego.


Dajcie znać czy coś Was zainteresowało! O czym chciałybyście poczytać w pierwszej kolejności?

pozdrawiam
Kinga
SHARE:

5.5.16

Ulubieńcy kwietnia


Witajcie w maju! Wiosna (prawie) w pełni, wakacje tuż tuż, rowery odkurzone, pierwszy grill zaliczony. Nawet majówka, mimo że spędzona w kurtkach pod zachmurzonym niebem, udała się świetnie. Tak więc, z naładowanymi akumulatorami i upragnionym słońcem za oknem (w końcu udało mi się zrobić zdjęcia), spieszę przedstawić kwietniowych ulubieńców.


1. Bikor Marocco Eyeshadows No 4 Marry Me - paletka, dzięki której na mojej powiece na nowo zagościła odrobina koloru. Wykonanie dowolnego makijażu (od lekkiego dziennego, po smoky) to w jej przypadku kwestia kilku minut i myślę, że właśnie to lubię w niej najbardziej. Cienie są świetnej jakości, doskonale się blendują i mają piękne kolory. Dodać do tego ładne, estetyczne opakowanie, przyjemny zapach oraz fakt, że Bikor to polska firma, i mamy komplet idealny. Chcecie obejrzeć ją z bliska? Zapraszam <tutaj>.

2. Dolce&Gabbana L'Imperatrice - mój kwiecień pachniał arbuzem, rabarbarem, kiwi, brzoskwinią i cyklamenem - w skrócie, pachniał L'Imperatrice. Nawet jeśli nie gustujecie w owocowych perfumach (ja przecież też nie), dajcie Cesarzowej szansę, a nuż oczaruje was swoją słodyczą, lekkością i soczystością. To na prawdę śliczny zapach, może i prosty, ale nie do pomylenia z żadnym innym. Więcej na jego temat pisałam <tu>


3. Phenome Non-Drying cleansing foam - bardzo delikatna, naturalna pianka do mycia twarzy. W jej składzie znajdziemy wodę różaną, ekstrakt z kasztanowca, ekstrakt z zielonych alg, ekstrakty różane, sok aloesowy i wiele innych dobroczynnych składników. Ma delikatny różany zapach, jest bardzo wydajna, dobrze oczyszcza, łagodzi podrażnienia, nie wysusza skóry, a oczyszczanie twarzy z jej użyciem to czysta przyjemność. Pianka szczególnie dobrze powinna sprawdzić u posiadaczek cery suchej, wrażliwej i naczyniowej, ale polecam ją absolutnie każdemu. Uwielbiam tego typu kosmetyki, zdecydowanie jeden z najlepszych preparatów do mycia twarzy z jakim miałam do czynienia.

4. Resibo tonik-mgiełka nawilżajaca - o pielęgnacji z Resibo pisałam ostatnio, ale o tym toniku zdążyłam zaledwie wspomnieć. Pewnie dlatego, że początkowo miałam mały kłopot z atomizerem, który zamiast mgiełki funduje nam prysznic. Całe szczęście właściwości pielęgnacyjne rekompensują dyskomfort podczas aplikacji. Kosmetyk świetnie nawilża, do tego koi i tonizuje, a dzięki zawartości wody różanej, uprzyjemnia czas pięknym, relaksującym zapachem. Świetnie współgra z kremami i olejkami i jest bardzo wydajny, wiec mimo tego nieszczęsnego atomizera (do którego koniec końców już przywykłam) zdecydowanie polecam.

5. Alpha H Liquid Gold tonik z kwasem glikolowym - kosmetyk ciekawostka, na który od dawna miałam chrapkę. Jego głównymi składnikami są kwas glikolowy i alkohol, co z pozoru może odstraszać, jednak obecność alkoholu jest tu jak najbardziej uzasadniona - po prostu wzmaga działanie kwasów. Sam tonik nakładamy na oczyszczoną skórę, na noc, nie stosując po nim żadnych kremów i innych smarowideł (ja nakładam jedynie krem pod oczy). O dziwo nie ma uczucia ściągnięcia czy przesuszenia, skóra twarzy sprawia wręcz wrażenie lekko nawilżonej, rano natomiast jest wygładzona, ujednolicona i promienna, a pory lekko zwężone. Brzmi dobrze prawda? Dodam tylko, że mimo posiadania cery naczyniowej kosmetyk w żadnym razie mnie nie podrażnił, a stosuję go różnie, według aktualnych potrzeb skóry, czasem raz w tygodniu, czasem raz na kilka dni.

Mam nadzieję, że znajdziecie tu coś dla siebie, a może już znacie te kosmetyki? Koniecznie dajcie znać :)

pozdrawiam
Kinga
SHARE:

22.4.16

Duet nawilżający od Resibo


Jeśli zaglądacie tu od jakiegoś czasu, zapewne wiecie, że naturalna pielęgnacja zajmuje szczególne miejsce na moim blogu (i w serduchu). Pod tym względem szczególnie cenię sobie nasze rodzime podwórko. W końcu polskie marki, w tym głównie małe, niezależne manufaktury, zdecydowanie mają się czym chwalić. Powiem więcej - uważam że biją na łopatki większość produktów z drogeryjnych półek. Dziś, przy okazji recenzji dwóch świetnych kosmetyków nawilżających, chciałabym opowiedzieć Wam co nieco o jednej z nich.


Resibo to polska marka, która wytwarza produkty naturalne, wegańskie i przyjazne naturze. Dzięki łączeniu nowoczesności z klasycznymi recepturami, starannemu selekcjonowaniu surowców i pieczołowitemu dopracowywaniu składów, powstały kosmetyki zdrowe, organiczne i zawierające maksymalnie skoncentrowane ekstrakty. Produkty Resibo są w 96% naturalne, czerpiące swoją siłę przede wszystkim z roślin i natury. W tej chwili marka oferuje nam sześć wyjątkowych kosmetyków, a dziś przybliżę Wam dwa, które zrobiły na mnie zdecydowanie największe wrażenie.

Krem Ultranawilżający - bardzo dobry krem, który zapewnia skórze odpowiednią dawkę nawilżenia przez cały dzień. Jest odpowiedni do praktycznie każdego typu cery, szybko się wchłania, posiada naturalny filtr mineralny (SPF 10), ale przede wszystkim doskonale nawilża i odżywia. Kosmetyk zawiera wyciąg z drzewa modrzewiowego, który chroni skórę przed utratą wody i działaniem promieni słonecznych. Poza tym, jest bogaty w olej arganowy, olej migdałowy, odżywczy i wzmacniający skórę ekstrakt z rabarbaru, oraz kwas hialuronowy. Mnie bardzo przypadła do gustu jego treściwa, acz nietłusta konsystencja i lekki ziołowy zapach. Wmasowywanie go w skórę to czysta przyjemność, dodatkowo świetnie współgra tonikiem różanym tej samej marki. Dodać do tego świetne walory pielęgnacyjne i mamy na prawdę wyśmienity, naturalny krem nawilżający.

Skład: Aqua, Coco Caprylate/Caprate, Talc, Propanediol, Linum Usitatissimum Seed Oil, Glycerin, Apricot Kernel Oil Polyglyceryl-4 Esters, Titanium Dioxide, Argania Spinosa Kernel Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate, Galactoarabinan, Sodium Hyaluronate, Rheum Rhaponticum Root Extract, Leptospermum Scoparium Branch/Leaf Oil, Hydrogenated Olive Oil, Helianthus Annuus Seed Oil, Olea Europaea Fruit Oil, Zea Mays Oil, Sesamum Indicum Seed Oil, Olea Europaea Oil Unsaponifiables, Macadamia Integrifolia Seed Oil, Microcrystalline Cellulose, Cellulose Gum, Xanthan Gum, Sodium Phytate, Aluminum Hydroxide, Magnesium Stearate, Citric Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Parfum, Limonene, Citral, Linalool

Krem pod oczy - bardzo mocno (i całkiem słusznie) zachwalany, bogaty, odżywczy, niezwykle przyjemny kosmetyk, w którym wykorzystane zostały takie składniki jak olej arganowy, kofeina, ekstrakt ze skórki cytryny, ekstrakt z nasion dyni, czy wyciąg z korzenia rabarbaru. Wszystko to ma za zadanie mocno nawilżyć, poprawić krążenie skóry, działać przeciwobrzękowo i zminimalizować widoczność zmarszczek. Już po kilku aplikacjach wiedziałam, że się polubimy. Resibo ma wszystko to czego oczekuję od dobrego kremu pod oczy - komfortową dla skóry, przyjemną konsystencję, dobry skład, który przekłada się na świetne działanie - sprawia, że okolica pod oczami jest gładka, nawilżona i napięta. Dodatkowo, krem stanowi dobrą bazę pod makijaż i jest na tyle treściwy i bogaty, że z powodzeniem można stosować go na noc.

Skład:Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Propanediol, Crambe Abyssinica Seed Oil, Coco Caprylate/Caprate, Glycerin, Cetearyl Olivate, Argania Spinosa Kernel Oil, Sorbitan Olivate, Helianthus Annuus Seed Oil, Tocopherol, Cetearyl Alcohol, Sodium Hyaluronate,Rheum Rhaponticum Root Extract, Commiphora Mukul Resin Extract,Leptospermum Scoparium Branch/Leaf Oil, Caffeine, Cucurbita Pepo Seed Extract, Ruscus Aculeatus Root Extract, Solidago Virgaurea Extract, Citrus Limon Peel Extract, Zea Mays Oil,Sesamum Indicum Seed Oil, Macadamia Integrifolia Seed Oil, Olea Europaea Fruit Oil, Hydrogenated Olive Oil, Olea Europaea Oil Unsaponifiables, Sucrose Palmitate, Microcrystalline Cellulose,Cellulose Gum, Xanthan Gum, Glyceryl Linoleate, Sodium Phytate,Citric Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Parfum


Używam tego duetu od dłuższego czasu i jestem bardzo, bardzo na tak. Kosmetyki są wydajne, mają poręczne opakowania z pompką i przyjemną szatę graficzną. Cena to rzecz względna, ale moim zdaniem, jest do przełknięcia. Za 50ml kremu ultranawilżającego zapłacimy 79 zł, a za 15 ml kremu pod oczy 89 zł. Od czasu do czasu można jednak upolować je w promocyjnych zestawach (co też zrobiłam), wtedy jest o wiele przystępniej.

Bardzo polecam zapoznanie się z oboma kremami. A może już je znacie? W takim razie koniecznie dajcie znać :)

pozdrawiam
Kinga
SHARE:

1.4.16

Ulubieńcy marca i lutego



Luty i marzec za pasem (:D), a przed nami zdecydowanie najfajniejszy czas roku. Dziś co prawda pogoda nie dopisuje, ale zupełnie się tym nie przejmuję. W końcu mamy kwiecień, a weekend ma być o wiele bardziej ciepły i słoneczny. Nic tylko spacerować po lesie, sadzić, jeździć na rowerze i wdychać rześkie wiosenne powietrze. No i pora najwyższa pożegnać wszystko to, co utożsamiamy z zimą - o ile jeszcze tego nie zrobiłyście. Ciężkie zapachy, tłuste jedzenie, grube swetry idą w odstawkę. Żegnamy koc i kanapę. Ja zatrzymam się jeszcze na chwilę przy ostatnich ulubieńcach (wcale nie takich zimowych, najwyraźniej wiosnę w sercu noszę już od lutego) i lecę na spacer. No to zaczynamy :)


Mydła Yope Wanilia i Cynamon, Figa - uwielbiam wszystko w tych mydłach. Wielką pojemność, szatę graficzną, delikatne i skuteczne działanie, naturalny skład i piękne zapachy - na wiosnę zdecydowanie polecam zieloną, soczystą i świeżą figę. Więcej na ich temat poczytacie tu.

H&M Conscious limonkowy krem do rak - tego roku H&M zaskoczył linią kosmetyków naturalnych, których nie powstydziłby się niejedna ceniona marka pielęgnacyjna. Na pierwsze testy wybrałam sobie limonkowy krem do rąk, zawierający w takie składniki jak aloes, miasło shea, olejek z pestek granatu, olejek z pestek brzoskwiniii, olejek jojoba i wosk pszczeli. Dodatkowo kosmetyk perfumowany jest naturalnymi olejkami eterycznymi, co rzeczywiście czuć. Pachnie bardzo przyjemnie mieszanką ziół i cytrusów, bardzo dobrze pielęgnuje skórę dłoni i ma ładne, minimalistyczne opakowanie.

Inglot HD Pressed Powder 402 - puder który idealnie stapia się z odcieniem mojej cery, jednocześnie matuje, rozświetla i utrwala makijaż. Jest bardzo lekki, nie wysusza, absolutnie nie czuję go na twarzy, co często się zdarzało w przypadku innych. Jak dla mnie upiększacz absolutny, bardzo, bardzo go polecam.


Resibo krem ultranawilżający - w końcu krem naturalny, który całkowicie zadowala mnie pod względem nawilżenia. Ma przyjazny skórze, bogaty w naturalne wyciągi i ekstrakty, skład, przyjemny roślinny zapach, szybko się wchłania i świetnie odżywia skórę. Idealny na dzień (zawiera naturalny filtr SPF 10) i na noc. 

Resibo krem pod oczy - super odżywczy, świetnie nawilżający, myślę że spokojnie zadowoli nawet bardzo wymagającą skórę pod oczami. Żałuję tylko, że tak długo wahałam się nad wypróbowaniem kosmetyków Resibo, bo te dwa kremy to prawdziwe perełki. Polecam gorąco!

Phenome Nourishing Body Emulsion - moja ulubiona linia zapachowa Nourishing (mamy tu wanilię, kwiaty i cytrusy) i kolejne już opakowanie cudnej emulsji do ciała. Moim zdaniem wszystkie smarowidła do ciała marki Phenome są godne polecenia, ale jeśli szukacie czegoś lekkiego, pięknie pachnącego, maksymalnie wypakowanego składnikami odżywczymi, koniecznie wypróbujcie ten kosmetyk. Skóra jest po nim miękka, gładziutka, nawilżona i pięknie pachnąca. 

I to wszystko. Koniecznie dajcie znać, co Was ostatnio zachwyciło. Znacie moich ulubieńców?
Życzę Wam wspaniałego wiosennego weekendu! :)

pozdrawiam serdecznie
Kinga
SHARE:

10.3.16

Aktualna pielęgnacja twarzy


Dziś mam dla Was dziesięć produktów, które dbają o dobry stan mojej cery na codzień. Wybierając kosmetyki pielęgnacyjne, stawiam na krótkie składy z dużym skoncentrowaniem składników aktywnych - mam wrażenie, że to co najprostsze, daje z siebie najwięcej. Ma być nieskomplikowanie i skutecznie, liczy się efekt i to, czy dany produkt jest delikatny dla skóry. Preferuję kosmetyki naturalne, ale nigdy nie używałam ich dla zasady - trudno uwierzyć, ale na początku drogi wcale się z nimi nie lubiłam. Ostatecznie, okazało się jednak, że to właśnie ich skuteczność i komfort stosowania sprawiają, że z prawdziwą przyjemnością poznaję nowe i coraz lepiej się z nimi rozumiem. Poza tym, te najlepsze, na ogół produkowane są w Polsce :)


Codziennie

Do codziennego oczyszczania, od kilku tygodni, służy mi żel do mycia twarzy z Biolaven. Jest niedrogi, delikatny, ma dobry skład i nie wysusza cery. Co prawda musiałam przyzwyczaić się do zapachu - spodziewałam się lawendy, tymczasem żel dość intensywnie pachnie winogronami. Nie uważam tego za minus, kosmetyk jest bardzo dobry, a odbiór zapachu zależy przecież od osobistych preferencji (a ja jestem na tym punkcie lekko przeczulona). 

Kolejny krok to tonizowanie. Coś bez czego obecnie nie potrafię się obejść, a co weszło mi w nawyk stosunkowo późno (zaczęło się od toniku łagodzącego z Pat&Rub). Wcześniej tak na prawdę sama nie wiedziałam czego od tego kosmetyków tonizujących wymagać i jak ocenić ich działanie. Teraz bardzo chętnie sięgam po hydrolaty i naturalne toniki. Najbardziej lubię te na bazie róży - łagodzą, nawilżają i dobrze służą cerze naczyniowej, zazwyczaj wybieram te z atomizerem. Hydrolat z róży damasceńskiej z Ministerstwa Dobrego Mydła to absolutny pewniak! Otula twarz lekką mgiełką. delikatnie nawilża, napina i przygotowuje na przyjęcie olejku.

Oleje pojawiły się w mojej pielęgnacji niedawno, głównie za sprawą MDM - zaczęło się od cudownego olejku z nasion malin, który aktualnie zamieniłam na śliwkowy - po prostu nie mogę się oprzeć jego marcepanowemu zapachowi. Oba produkty są lekkie, mają aksamitną konsystencję, a skóra po ich aplikacji jest mięciutka, sprężysta i nawilżona. Jeśli macie tłustą cerę warto spróbować malinowego - jest odrobinę lżejszy i bardziej matowy po aplikacji. Używam codziennie, obowiązkowo na noc, rano często mieszam z kremem nawilżającym.

Co do kremu, w zupełności wystarcza mi jeden - wedle upodobania doprawiam go olejkiem, choć ten obecny akurat doskonale broni się sam. Ultranawilżający z Resibo, choć jest ze mną stosunkowo niedługo, już zdeklasował kilku poprzedników. Wcześniej używane kremy naturalne często zawodziły w kwestii nawilżenia i tak na prawdę nie pamiętam kiedy ostatnio którymś się zachwyciłam. Resibo idealnie wpisał się w moje potrzeby - szybko się wchłania, znakomicie nawilża, ma ładny roślinny zapach i poręczne opakowanie. Zawiera masę składników odżywczych i jest wielofunkcyjny - stosuję go zarówno na dzień jak i na noc.

Krem pod oczy, na dzień, to aktualnie Phenome Cooling Eyes Puffiness Miminizer. Na ogół przesiaduje w lodówce i ratuje umęczoną skórę wokół oczu, gdy trzeba wcześnie wstać. Żelowa konsystencja idealnie się do tego nadaje, bo potęguje przyjemne wrażenie chłodzenia, a dobry skład gwarantuje przyzwoite nawilżenie. Krem spisuje się dobrze, choć właściwości pielęgnacyjne ma, jak dla mnie, trochę zbyt słabe. 

Bardzo dobrym nawilżaczem, i alternatywą dla Phenome, okazał się natomiast krem pod oczy Resibo. Lubię takie treściwe konsystencje, do tego krem jest bardzo komfortowy w użyciu i myślę, że sprawdzi się nawet u tych bardzo wymagających.


Raz/dwa razy w tygodniu

Raz na jakiś czas lubię dać skórze popalić - oczywiście z umiarem. Sephora Mud Mask z białą glinką, cynkiem i miedzią jest w tej kwestii idealna. Wrażliwcy powinni obchodzić się z nią ostrożnie (ja zmywam natychmiast po przeschnięciu), natomiast posiadaczki tłustej cery będą zachwycone. Maska ma krótki, konkretny skład, świetnie czyści i matowi skórę, a efekt widać już po pierwszym użyciu. Po takim "posprzątaniu" koniecznie pora na maseczkę nawilżającą.

I na ogół jest to Origins Drink Up Intensive. Uwielbiam wszystko - zapach (dla mnie mieszanka soczystej brzoskwini i masełkowatego awokado), gęstą konsystencję, chłodząco-kojące uczucie jakie towarzyszy jej nakładaniu i fakt, że skóra pije składniki odżywcze przez całą noc, a rano jest jak nowo narodzona.

Od czasu do czasu sięgam po maseczki różane, bo mam do nich ogromną słabość. Czasem jest to Korres Wild Rose Advanced Repair Sleeping Facial, którą traktuję właściwie jak krem na noc i lubię za piękny, acz intensywny różany aromat. Innym razem wybieram Phenome Blossom Therapeutic Mask. Jest lekka, żelowa, a na jej plus przemawia bliższy naturze skład i zapach. Mała tubka jest bardzo wydajna, maska lekko nawilża i ujędrnia, choć nie każdemu przypadnie do gustu formuła - żel zastyga i lekko ściąga twarz, przez co nigdy nie trzymam jej zbyt długo. Za to efekt po jest bardzo przyjemny.

I to już wszystko, cała moja dziesiątka. A jak jest u Was? Po jakie kosmetyki sięgacie regularnie? Co dla Was w pielęgnacji liczy się najbardziej?

pozdrawiam
Kinga
SHARE:
© ROSE AND VANILLA . All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig