Niespełna półtora roku temu po raz pierwszy zostałam mamą i wszystko to co działo się w przeciągu 9 miesięcy wstecz, było dla mnie czasem dziwnym, niesamowitym, fajnym i trudnym zarazem. Nie będę się tu skupiała na wszystkich objawach i aspektach ciąży, bo byłaby to epopeja bardzo emocjonalna i pewnie dla szerszego grona niestrawna. Ograniczę się więc to do kwestii zgodnych z tematyką bloga. Chciałabym w kilku punktach opowiedzieć Wam, jak o wpływie ciąży na moją skórę i włosy, o sposobach pielęgnacji i o tym co zrobiłabym inaczej, wiedząc to co wiem.
Zdrowa cera i ciążowy "glow"
Teoretycznie w ciąży nasza cera promienieje, a włosy stają się lśniące i gęste jak nigdy wcześniej. A w praktyce .... moja cera rzeczywiście uległa poprawie. Tu hormony zrobiły mi wyjątkową przysługę, bo wszelkie problemy z zaskórnikami i wypryskami nad którymi dermatolodzy świata rozkładali ręce, zwyczajnie odeszły w niepamięć. Od dłuższego czasu borykałam się z niedoskonałościami na brodzie, szyi i w okolicy ust - prawdopodobnie był to tak zwany "trądzik dorosłych", o wiele bardziej problematyczny i trudny do wyleczenia niż młodzieżowy, w dodatku pozostawiający okropne blizny. Po prostu koszmar, tym bardziej, że praktycznie nigdy, nawet w wieku dojrzewania, nie miałam problemów z cerą. Tym razem nie pomagały żadne preparaty i właściwie to od dawna podejrzewałam, że wszystko to było skutkiem odstawienia tabletek hormonalnych. Dopiero po zajściu w ciążę, organizm poukładał wszystko na swoje miejsce i stopniowo naprawił szkody. A na prawdę dobrze jest dopiero teraz, 1.5 roku po porodzie (ale o tym w osobnym wpisie).
Jeśli zaś chodzi o rzekomy ciążowy blask .... cóż, ja przez kilka pierwszych miesięcy wyglądałam po prostu nędznie. Podkrążone oczy, szara, zmęczona cera i skwaszona mina. Chodziłam jak zombie i wyglądałam na wiecznie niewyspaną. 'Błogosławiony stan' nie oszczędzał mi mdłości i byłam ciągle senna, a do tego doszedł niesamowicie wyczulony węch - odrzucało mnie 99% zapachów, w tym te wyczuwalnych tylko przeze mnie. Miałam nawet wodowstręt. Tak, tak WODOWSTRĘT, bo w moim przypadku zapach wody z kranu był nie do zniesienia. Podobnie było z większością kosmetyków pielęgnacyjnych, kremów, żeli do mycia twarzy, a nawet pasty do zębów. Zapachy były tak nieznośne, że część nich musiałam po prostu oddać znajomym. Łatwo można sobie więc wyobrazić, że w takich okolicznościach dbanie o wygląd nie było jednym z moich priorytetów. Pamiętałam oczywiście o stosowaniu delikatnych produktów i sama z siebie wybierałam kosmetyki bezzapachowe, naturalne i takie które nie podrażniałyby mojej, w tamtym okresie i tak nadwrażliwej, skóry. Sprawdził się olej arganowy oraz kosmetyki do twarzy i ciała Sylveco.
Przez cały okres ciąży piłam też olej lniany - nie tylko jest bogaty w, cenne dla matki i dziecka, kwasy Omega 3, ale pomaga nawilżać skórę od środka i działa zbawiennie na włosy - zarówno wypijany, jak i stosowany od zewnątrz. Jeśli nie jesteście w stanie pić go łyżeczka, świetnym pomysłem jest zastąpienie olejem masła, szybko polubicie ten specyficzny smak w połączeniu z ulubionymi kanapkami. Mnie tak weszło to w nawyk, że masła nie tknęłam do tej pory.
Włosy jak nowe
W ciąży włosy nie wypadają - po prostu przestają, a zamiast normalnego cyklu wzrost-wypadanie, pozostają stale w fazie wzrostu. Moje włosy w ciąży faktycznie miały się lepiej i rzeczywiście przestały wypadać. Choć ta zmiana nastąpiła dopiero w ostatnim trymestrze i nie cieszyłam się nią długo, w dalszym ciągu wspominam te parę miesięcy z łezką w oku. Pod koniec ciąży i później, po porodzie zaczęły też same z siebie tracić skręt - co ciekawe nie jestem jedyną osobą z mojego otoczenia, która zaobserwowała podobną zmianę będąc w ciąży, a włosy niestety nigdy już nie wróciły do poprzedniego stanu.
W tamtych miesiącach, moje włosy były też naturalnie bardziej błyszczące, zdrowsze i łatwiejsze w pielęgnacji. Niestety, szybko zaobserwowałam u siebie wzmożone przetłuszczanie się skóry głowy. Wiązało się z nadmierną produkcją estrogenu i o ile było trochę uciążliwe, w pewnej mierze dało się w załagodzić. W moim przypadku pomogło częstsze mycie delikatnym szamponem (stosowałam głównie Babydream), pod strumieniem letniej wody. Warto pamiętać, że wysoka temperatura wzmaga produkcję łoju, więc gorąca woda, tak samo jak używanie suszarki do włosów, nie są wskazane. W pierwszym trymestrze unikałam też farbowania, natomiast później starałam się rozciągać ten zabieg jak najbardziej w czasie, w ostateczności stosując delikatne farby - oczywiście sprawdzą się te naturalne, choć jeśli, jak mnie, zależy Wam na pokryciu siwych włosów, rezultaty mogą okazać się niewystarczające.
Nawilżanie, ujędrnianie, rozstępy i miejsca strategiczne
O ile zawsze miałam hopla na punkcie smarowideł do ciała, w tym okresie postawiłam głównie na oliwki i naturalną pielęgnację. Z całą pewnością mogę polecić czyste masło shea, oraz oliwkę Hipp i Babydream - w wersji normalnej oraz tej przeznaczonej specjalnie dla mam. Oliwki mają to do siebie, że przy okazji ich aplikacji można wykonać delikatny masaż całego ciała (ale uwaga na masowanie brzucha - w ciąży nie jest to zalecane). Poza tym kosmetyki te świetnie nawilżają i nie podrażniają, często w tym okresie nadwrażliwej, skóry. Ostatecznie udało mi się uniknąć rozstępów, a skóra zachowała elastyczność i w miarę szybko odzyskała dawny wygląd. Oczywiście, wiele zależy od indywidualnych uwarunkowań genetycznych, jednak wierzę, że odpowiednia pielęgnacja i dbanie o ciało, nie tylko od momentu zajścia w ciążę, ale i dużo wcześniej, potrafi zdziałać na prawdę wiele.
Z resztą, sama jestem najlepszym tego przykładem, bo w tym całym strachu przed rozstępami zupełnie zapomniałam o ... pielęgnacji biustu. Wiedziałam, że jego rozmiar w czasie ciąży rośnie, z resztą był to jeden z pierwszych zauważalnych objawów, ale o tym co się dzieje z tą okolicą przy początkach laktacji, nie wspomniano w żadnym poradniku. Wiele zależy oczywiście od tego jak owe początki przebiegają, ale, obrazowo można to porównać chyba tylko do pompowania balona z wodą za pomocą węża strażackiego. W skrócie, jeśli chcecie uniknąć rozstępów, skupcie się na brzuchu i biuście. I módlcie o dobre geny.
Mam nadzieję, że moje, raczej luźne, obserwacje i wskazówki okażą się dla Was przydatne. Zaznaczam też, że temat ciąży jest tak rozległy i tak indywidualny dla każdej z Nas iż Wasze doświadczenia mogą być z goła inne. Tym bardziej zapraszam do dyskusji! Bardzo chętnie poczytam jak to było u Was :)
pozdrawiam
Kinga
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Jeśli post Cię zainteresował, będzie mi bardzo miło jeśli napiszesz kilka słów od siebie.
pozdrawiam :)