11.6.14

TheBalm - Mary-Lou Manizer


Kto nie słyszał o sztandarowym hiciorze marki theBalm? Jak widzicie chęć posiadania w końcu zwyciężyła i Mary Lou mam i ja. W związku z tym, że w użyciu jest już od jakiegoś czasu, pora wziąć tę ślicznotkę na tapetę. Walory wizualne w przypadku produktów theBalm nierzadko znacznie podbijają ich wartość (i co za tym idzie cenę), nieinaczej jest tu, Mary-Lou wizualnie prezentuje się pięknie. Samo pudełeczko z lusterkiem z nadrukiem w stylu Pin-Up jest po prostu czymś co chce się mieć. 


Sam rozświetlacz jest drobno zmielony, mocno napigmentowany i na skórze wygląda przepięknie. Natężenie można stopniować wedle preferencji, od lekkiego rozświetlenia, do mocnego efektu tafli. Z aplikacją trzeba jednak uważać, bo Mary-Lou do subtelnych nie należy. Lekkie muśnięcie pędzla wystarczy, aby uzyskać mocny efekt. 


Kolor jest beżowo złotawy. Z tego względu, niestety, nie każdemu będzie pasować. O dziwo z założenia miał chyba być najbardziej uniwersalnym z całej trójcy, bo obok różowej Cindy-Lou i brązowej Betty-Lou wygląda bardzo niewinnie. No ale wcale taki nie jest i na bladolicej dziewczynie raczej nie będzie wyglądał zbyt naturalnie (a może, są tu takie które go używają? Co myślicie?).

Tak czy inaczej, żeby lepiej pokazać odcień zestawiłam go z bardziej neutralnym i wpadającym w różowe tony rozświetlaczem ze Sleeka.


Po lewej Mary Lou, po prawej Sleek. Sleekowy rozświetlacz jest delikatniejszy i bardziej uniwersalny. Mary-Lou daje mocny efekt i wpada w złotawe tony, dlatego bardziej będzie się nadawał dla dziewczyn o ciepłej karnacji

Więc co ostatecznie myślę o Mary-Lou? Jestem pod dużym wrażeniem jakości wykonania, trwałości i efektu. Mam ciepłą karnację więc u mnie sprawdza się na medal. Szczególnie cieszę się na okres wakacyjny, kiedy razem z opalenizną będzie pięknym uzupełnieniem makijażu. A propos makijażu, produkt sprawdza się równie świetnie jako cień do powiek, wieczorem muskam nim też lekko ramiona i dekolt.

Polecam, zanim jednak zdecydujecie się na zakup zastanówcie się, czy jest to kosmetyk odpowiedni dla Was. Jeśli szukacie Waszego pierwszego rozświetlacza myślę, że lepszym wyborem będzie np. duo ze Sleeka, które w zestawie ma też całkiem fajny bronzer. To tańsza i bezpieczniejsza alternatywa. Wierzcie lub nie, Mary-Lou można zrobić sobie krzywdę. Z drugiej strony, odrobina wprawy i przyzwoity pędzel, a na pewno nie będziecie wyglądać jak kula dyskotekowa. Klucz tkwi w umiarze.

Tak czy inaczej ja uwielbiam i potwierdzam opinię wielu. Warto wydać te 64 zł jeśli zależy wam na jakości, tym bardziej, że taki kosmetyk z pewnością będzie służył naprawdę długo.


pozdrawiam 

Kinga
SHARE:
© ROSE AND VANILLA . All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig