13.3.15

Too Faced Chocolate Bar Eye Shadow Palette


Jak tylko Chocolate Bar trafiła do Polski, wiedziałam, że prędzej, czy później wyląduje i u mnie. Neutralne kolory, a w szczególności brązy, przeważają w moim makijażu przez cały rok, do tego uwielbiam ciepłe, czekoladowe odcienie. Te ostatnie zaś, szczególnie w sensownym zestawie i z zadowalającą jakością, wcale nie tak łatwo spotkać. Paletkę Too Faced oglądałam na zagranicznym Youtube i po cichu miałam nadzieję, że w końcu nadarzy się okazja i uda mi się dostać ją w miarę rozsądnej cenie. Kiedy w końcu zobaczyłam czekoladowe cudo w Sephorze, do tego z rabatem 30%, kupiłam, bez wahania.



Niech Was nie zmyli nazwa, Chocolate Bar jak na paletę inspirowaną czekoladą, jest dość zróżnicowana. Znajdziemy tu cienie matowe, perłowe, jak również kilka z dodatkiem drobnego shimmeru. Kolorystyka jest w większości ciepła, ale ilość możliwych kombinacji, a co za tym idzie, różnorodność makijaży jakie można wykonać za pomocą tych cieni, jest bardzo duża. Są oczywiście ciepłe brązy, odcienie karmelowe, złoto, ale też róże i śliwki. Jest nawet prześliczny fiolet, jeśli ma się ochotę na odważniejszy akcent. Dwa największe i najbardziej uniwersalne cienie (swoją drogą świetne rozwiązanie), to beżowo-żółty mat, który świetnie spisuje się jako baza, oraz piękna perła w odcieniu szampana - idealna do rozświetlenia kącików, choć świetnie zastąpi też standardowy rozświetlacz.



Jakość i konsystencja cieni to ogromny plus. Przede wszystkim są świetnie napigmentowane i bardzo przyjemnie się rozcierają. Poszczególne odcienie ładnie łączą się ze sobą i nie ma obawy, że skończymy z jedną wielką plamą koloru na oku. Trwałość jest bez zarzutu, cienie utrzymują się przez cały dzień, nie tracąc na intensywności (zaznaczam jednak, że używam bazy). Wisienką na tym czekoladowym torcie jest fakt, że wszystkie pachną pudrem kakaowym, który z resztą znajduje się w składzie. Co prawda nie jest to czynnik, który wpłynął na zakup, ale stanowi bardzo przyjemny dodatek.

Poniżej szybkie smokey, przy użyciu cienia Semi-Sweet (cała powieka) i Triple Fugde (w zewnętrznym kąciku). Brokatowe drobinki to pozostałość po Candied Violet. (wybaczcie rzęsy - efekt odstawienia odżywki ;))



Być może nie jest to paleta dla każdego, ale myślę, że dziewczyny o ciemniejszej karnacji będą z niej zadowolone. Kolory są piękne, jakość  i trwałość świetna. Mnogość makijaży jaką można wykonać z jej użyciem zaskakująco duża. Na ogół jestem wierna swoim paletom - nie kupuję ich wiele, ale jeśli już na jakąś się zdecyduję, muszę mieć pewność, że będę bo nią sięgać regularnie. Chocolate Bar zdetronizowała cienie Inglota, które towarzyszyły mi w codziennym makijażu przez ostatnie miesiące. Zdecydowanie polecam, 

Co o niej sądzicie? Jakie są Wasze ulubione palety do makijażu?

pozdrawiam
Kinga

SHARE:

10.3.15

Kolory wiosny / Essie


Od około roku na moich paznokciach regularnie i właściwie nieustannie goszczą lakiery Essie. Lubię je za chwytliwe nazwy, świetne kolory i proste, zgrabne buteleczki. Te ostatnie jakoś szczególnie przypadły mi do gustu, bo uwielbiam widok mojej małej armii Essiaków stojącej równo w zwartym szyku. Taki drobny objaw pedanterii, który charakteryzuje się zbieractwem kosmetyków w jednakowych opakowaniach. A jak już złapię na coś bakcyla, nie istnieje dla mnie nic innego. Z jednej strony dobrze, bo nie zerkam w stronę pozostałych marek. Z drugiej jednak, ciężko mi oprzeć się kolejnemu dodatkowi do kolekcji. Na szczęście, na chwilę obecną gromadzę jedynie Essie.

Dzisiejszy zbiór, świeżo wyciągnięty z szufladowych głębin, to odcienie iście wiosenne, od subtelnych pasteli, po soczyste, owocowe fiolety i korale. Bo przyznaję, że moich lakierów używam sezonowo (z resztą podobnie mam ze szminkami, czy perfumami). Wraz z nadejściem wiosny/jesieni pakuję więc część swojego kosmetycznego dobytku i zastępuję go odpowiednio zestawem wiosenno-letnim, lub jesienno-zimowym. A ponieważ nie mam ostatnio głowy do recenzji, a wpisu lakierowego nie było chyba od grudnia, stwierdziłam, że, podzielę się z Wami moim wiosennym zbiorem.



Kolejno od lewej strony, w górnym rzędzie mamy:

Mint Candy Apple - pastelowa mięta, na moje oko z przewagą błękitu, choć w zależności od rodzaju oświetlenia wypada bardziej zielonkawo
Rock the Boat - delikatny błękit ze srebrzystym shimmerem. Idealny, wiosenno-letni odcień niebieskiego, który będzie pasował praktycznie każdemu
Fiji - mocno rozbielony róż, choć z dwóch dostępnych wersji ja mam tę ciemniejszą.
Tart Deco - lekko rozbielony, pomarańczowy koral.
Watermelon - soczysta czerwień ze sporą domieszką różu 
Sunday Funday - kolejny koral, z delikatnym srebrnym shimmerem, Nieco ciemniejszy i odrobinę bardziej brzoskwiniowy od Tart Deco.

I na dole:


In the Cab-ana - jeden z moich letnich ulubieńców, lazurowy błękit o świetnej kremowej konsystencji i doskonałym kryciu

Lilacism - chłodny, lawendowy pastel
Go Ginza - rozbielony liliowy pastel, w odcieniu kwiatu wiśni
Splash of Grenadine - soczysta mieszanka różu i fioletu
Come Here - żywy, nasycony koral, taka ciemniejsza wersja Sunday Funday
Hip-amena - soczysta czerwień z dodatkiem pomarańczowych tonów. Jak prezentuje się na paznokciach możecie zobaczyć tu <klik>

Wszystkie z wymienionych lakierów noszę na paznokciach z przyjemnością, ale jeśli miałabym wybrać ulubioną piątkę, postawiłabym na Watermelon, In the Cab-ana, Go Ginza, Splash of Grenadine i Hip-anema. To właśnie one, oprócz przepięknych kolorów, charakteryzują się najlepszą konsystencją i świetnym kryciem.

A jacy są Wasi wiosenni ulubieńcy? Wpisujcie w komentarzach swoje propozycje, jestem bardzo ciekawa :)

pozdrawiam
Kinga
SHARE:
© ROSE AND VANILLA . All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig