22.4.16

Duet nawilżający od Resibo


Jeśli zaglądacie tu od jakiegoś czasu, zapewne wiecie, że naturalna pielęgnacja zajmuje szczególne miejsce na moim blogu (i w serduchu). Pod tym względem szczególnie cenię sobie nasze rodzime podwórko. W końcu polskie marki, w tym głównie małe, niezależne manufaktury, zdecydowanie mają się czym chwalić. Powiem więcej - uważam że biją na łopatki większość produktów z drogeryjnych półek. Dziś, przy okazji recenzji dwóch świetnych kosmetyków nawilżających, chciałabym opowiedzieć Wam co nieco o jednej z nich.


Resibo to polska marka, która wytwarza produkty naturalne, wegańskie i przyjazne naturze. Dzięki łączeniu nowoczesności z klasycznymi recepturami, starannemu selekcjonowaniu surowców i pieczołowitemu dopracowywaniu składów, powstały kosmetyki zdrowe, organiczne i zawierające maksymalnie skoncentrowane ekstrakty. Produkty Resibo są w 96% naturalne, czerpiące swoją siłę przede wszystkim z roślin i natury. W tej chwili marka oferuje nam sześć wyjątkowych kosmetyków, a dziś przybliżę Wam dwa, które zrobiły na mnie zdecydowanie największe wrażenie.

Krem Ultranawilżający - bardzo dobry krem, który zapewnia skórze odpowiednią dawkę nawilżenia przez cały dzień. Jest odpowiedni do praktycznie każdego typu cery, szybko się wchłania, posiada naturalny filtr mineralny (SPF 10), ale przede wszystkim doskonale nawilża i odżywia. Kosmetyk zawiera wyciąg z drzewa modrzewiowego, który chroni skórę przed utratą wody i działaniem promieni słonecznych. Poza tym, jest bogaty w olej arganowy, olej migdałowy, odżywczy i wzmacniający skórę ekstrakt z rabarbaru, oraz kwas hialuronowy. Mnie bardzo przypadła do gustu jego treściwa, acz nietłusta konsystencja i lekki ziołowy zapach. Wmasowywanie go w skórę to czysta przyjemność, dodatkowo świetnie współgra tonikiem różanym tej samej marki. Dodać do tego świetne walory pielęgnacyjne i mamy na prawdę wyśmienity, naturalny krem nawilżający.

Skład: Aqua, Coco Caprylate/Caprate, Talc, Propanediol, Linum Usitatissimum Seed Oil, Glycerin, Apricot Kernel Oil Polyglyceryl-4 Esters, Titanium Dioxide, Argania Spinosa Kernel Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate, Galactoarabinan, Sodium Hyaluronate, Rheum Rhaponticum Root Extract, Leptospermum Scoparium Branch/Leaf Oil, Hydrogenated Olive Oil, Helianthus Annuus Seed Oil, Olea Europaea Fruit Oil, Zea Mays Oil, Sesamum Indicum Seed Oil, Olea Europaea Oil Unsaponifiables, Macadamia Integrifolia Seed Oil, Microcrystalline Cellulose, Cellulose Gum, Xanthan Gum, Sodium Phytate, Aluminum Hydroxide, Magnesium Stearate, Citric Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Parfum, Limonene, Citral, Linalool

Krem pod oczy - bardzo mocno (i całkiem słusznie) zachwalany, bogaty, odżywczy, niezwykle przyjemny kosmetyk, w którym wykorzystane zostały takie składniki jak olej arganowy, kofeina, ekstrakt ze skórki cytryny, ekstrakt z nasion dyni, czy wyciąg z korzenia rabarbaru. Wszystko to ma za zadanie mocno nawilżyć, poprawić krążenie skóry, działać przeciwobrzękowo i zminimalizować widoczność zmarszczek. Już po kilku aplikacjach wiedziałam, że się polubimy. Resibo ma wszystko to czego oczekuję od dobrego kremu pod oczy - komfortową dla skóry, przyjemną konsystencję, dobry skład, który przekłada się na świetne działanie - sprawia, że okolica pod oczami jest gładka, nawilżona i napięta. Dodatkowo, krem stanowi dobrą bazę pod makijaż i jest na tyle treściwy i bogaty, że z powodzeniem można stosować go na noc.

Skład:Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Propanediol, Crambe Abyssinica Seed Oil, Coco Caprylate/Caprate, Glycerin, Cetearyl Olivate, Argania Spinosa Kernel Oil, Sorbitan Olivate, Helianthus Annuus Seed Oil, Tocopherol, Cetearyl Alcohol, Sodium Hyaluronate,Rheum Rhaponticum Root Extract, Commiphora Mukul Resin Extract,Leptospermum Scoparium Branch/Leaf Oil, Caffeine, Cucurbita Pepo Seed Extract, Ruscus Aculeatus Root Extract, Solidago Virgaurea Extract, Citrus Limon Peel Extract, Zea Mays Oil,Sesamum Indicum Seed Oil, Macadamia Integrifolia Seed Oil, Olea Europaea Fruit Oil, Hydrogenated Olive Oil, Olea Europaea Oil Unsaponifiables, Sucrose Palmitate, Microcrystalline Cellulose,Cellulose Gum, Xanthan Gum, Glyceryl Linoleate, Sodium Phytate,Citric Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Parfum


Używam tego duetu od dłuższego czasu i jestem bardzo, bardzo na tak. Kosmetyki są wydajne, mają poręczne opakowania z pompką i przyjemną szatę graficzną. Cena to rzecz względna, ale moim zdaniem, jest do przełknięcia. Za 50ml kremu ultranawilżającego zapłacimy 79 zł, a za 15 ml kremu pod oczy 89 zł. Od czasu do czasu można jednak upolować je w promocyjnych zestawach (co też zrobiłam), wtedy jest o wiele przystępniej.

Bardzo polecam zapoznanie się z oboma kremami. A może już je znacie? W takim razie koniecznie dajcie znać :)

pozdrawiam
Kinga
SHARE:

18.4.16

Bikor Marocco Precious Shadows No 4 Marry Me



Kiedy tylko mam okazję zaprezentować Wam polską markę, która totalnie czaruje jakością i estetyką wykonania, robię to z największą przyjemnością. Cieszy mnie i ekscytuje fakt, że nasz rodziny rynek ma do zaoferowania takie cacka - nie tylko w kwestii pielęgnacji, którą kocham i zachwalałam wielokrotnie. Jakiś czas temu do mojej kosmetyczki trafiły kosmetyki Bikor, marki którą wcześniej znałam jedynie z recenzji innych, i już wiem, że to była świetna decyzja.



Bikor Marocco Precious Shadows w odcieniu Nr 4 Marry Me to poczwórna paletka w której znajdziemy cienie bardzo uniwersalne - sprawdzą się zarówno w makijażu dziennym, jak i wieczorowym. Zamawiając tę konkretną opcję (do wyboru jest wiele innych, równie kuszących), kierowałam się myślą, że będzie mi ona służyła głównie na dzień. Jak się okazało, sprawdza się w obu przypadkach - bez problemu można nią też zrobić piękne smoky lub coś na kształt makijażu ślubnego. Pisząc, bez problemu, mam na myśli zarówno dobór kolorów, jak i łatwość operowania cieniami. Dobrze napigmentowane, nie osypują się, są aksamitne i rozcierają się bajecznie prosto. Ach, i pachną wanilią!

Moim ulubieńcem jest zdecydowanie matowy brąz w odcieniu gorzkiej czekolady (w chwili obecnej mój brąz idealny) i diabelsko wręcz intensywne, szampańskie złoto. Na powiece wygląda tak samo jak w opakowaniu, niesamowicie się mieni, a efekt oczywiście można stopniować - od lekkiego błysku, do całkowitego krycia. W wersji dziennej świetnie sprawdza się kremowa perła. I niech was ta perła nie odstrasza, bo wygląda na prawdę pięknie, nałożona na gołą powiekę - ładnie rozświetla spojrzenie, dodaje świeżości i lekkości, poza tym, z powodzeniem można jej użyć jako tradycyjnego rozświetlacza. Czwarty z cieni, matowy, lekko łososiowy róż, fajnie sprawdza się w dowolnym duecie z brązem (ja najczęściej używam brązu na całą powiekę a zewnętrzną granicę rozcieram owym różem). 


Cienie są absolutnie świetne, zamknięte w solidnym, estetycznym opakowaniu z lusterkiem, mają piękne kolory, a cała paletka została skomponowana w tak że można z niej korzystać na wiele sposobów. Poza tym, ta kolorystyka wydaje mi się wręcz stworzona na nadchodzące, wiosenne dni. 

Jeśli spodobała Wam się paletka Marry Me, mam dla Was małą niespodziankę. Taka sama czeka na jedną z Was. Wystarczy tylko być obserwatorem bloga na bloggerze lub Facebooku, polubić fanpage Bikoru i w komentarzu pod postem zgłosić chęć przygarnięcia paletki. Do dzieła! Macie czas do następnego poniedziałku (25 kwietnia, do godz 23.59).

pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia!
Kinga

**Wyniki**
Paletka Marocco Precious Shadows leci do odcienie nude. Serdecznie gratuluję zwyciężczyni i proszę o kontakt mailowy. Wszystkim pozostałym bardzo dziękuję za udział :)
SHARE:

7.4.16

Dolce & Gabbana L'Imperatrice 3


Jeśli czytałyście wpis o wiosennych zapachach, zapewne wiecie, że od jakiegoś czasu po głowie chodziła mi własnie L'Imperatrice. Pisząc tamten post, już wiedziałam, że to ona trafi do mnie jako pierwsza. Ochota na nią rosła wprost proporcjonalnie z moją tęsknotą za wiosną i teraz, kiedy w końcu mam swoje 100 ml, trudno mi uwierzyć, że kiedyś po prostu jej nie lubiłam.

Zabawne jak gust zapachowy potrafi zmienić się z biegiem czasu. Bardzo długo wszędobylskość Cesarzowej przytłaczała mnie i irytowała. Polecały ją Panie w perfumerii, pojawiała się na blogach, czuć ją było wszędzie. Była ulubienicą tłumów, wiosennym zapachem-pewniakiem. Na randkę, do pracy, na spacer. Mimo tego wszystkiego, zupełnie nie mogłam, i chyba też niespecjalnie chciałam, się z nią dogadać. W moim odczuciu zapachy nie oferujące nic więcej poza słodko-świeżą, owocową mieszanką, nie były warte uwagi. I tak, podczas gdy większość osób, od prostych, dziewczęcych kompozycji, stopniowo dojrzewa do cięższych zapachów, ja zrobiłam zupełnie odwrotnie. W pewnym momencie zaczęłam odczuwać znużenie ciężkimi, orientalnymi perfumami i w końcu dorosłam do polubienia zapachów takich jak L'Imperatrice.


Nuty głowy: różowy pieprz, kiwi, rabarbar
Nuty serca: jaśmin, cyklamen, arbuz
Nuty bazy: piżmo, drzewo sandałowe, drzewo cytrynowe

A więc co w niej takiego fajnego? Cóż, Cesarzowa jest słodka, świeża, apetyczna. Mimo prostej mieszanki, głównie arbuza - z kiwi, rabarbarem, odrobiną cyklamenu i cytrusów, powstały perfumy na prawdę nad wyraz udane. Ładne, ale nie nudne. Dziewczęce, lekkie, niezobowiązujące, ale zapadające w pamięć.

Centrum kompozycji stanowi arbuz. Przeplata się z innymi nutami, ale gra pierwsze skrzypce praktycznie od początku do końca. Najpierw jest słodziutki, a sam zapach kojarzy mi się z różowiutką, owocową gumą balonową. Po kilku chwilach, zamienia się soczysty, orzeźwiający, arbuzowy miąższ w duecie z kwaśno-zielonkawymi kiwi i rabarbarem. Bardziej stawiam na rabarbar, choć momentami do końca nie jestem w stanie rozróżnić czy to jeszcze on, czy już kiwi. Z czasem, gdzieś pomiędzy owocami lekką, różową słodycz zaczyna roztaczać cyklamen, w tle majaczą cytrusy, kiwi ponownie walczy o swoje miejsce obok arbuza. Bo ostatecznie i tak wszystko kręci się w okół niego.

I to niby tyle, choć L'Imperatrice lubi płatać figle. Często mam wrażenie, że pachnie wręcz brzoskwiniowo, innym razem ni stąd ni zowąd na skórze wyłania się słodziutka gruszka. Taka już z niej flirciara. Wszystko pięknie się razem komponuje, tworząc beztroską, a jednak uzależniającą mgiełkę. Prawdę mówiąc, nie znam drugiego takiego zapachu, który byłby praktycznie w stu procentach owocowy, a w ogóle mnie nie męczył/nie drażnił/nie nudził. Pewnie dlatego tak dobrze mi się Cesarzową nosi i tak cieszy mnie fakt, że w końcu jej uległam. 



L'Imperatrice tak mi się spodobała, że od momentu zakupu (jakieś dwa tygodnie temu), noszę ją nieustannie. Bardzo jestem ciekawa czy ją macie i co o niej myślicie. Koniecznie dajcie znać!

pozdrawiam
Kinga
SHARE:

1.4.16

Ulubieńcy marca i lutego



Luty i marzec za pasem (:D), a przed nami zdecydowanie najfajniejszy czas roku. Dziś co prawda pogoda nie dopisuje, ale zupełnie się tym nie przejmuję. W końcu mamy kwiecień, a weekend ma być o wiele bardziej ciepły i słoneczny. Nic tylko spacerować po lesie, sadzić, jeździć na rowerze i wdychać rześkie wiosenne powietrze. No i pora najwyższa pożegnać wszystko to, co utożsamiamy z zimą - o ile jeszcze tego nie zrobiłyście. Ciężkie zapachy, tłuste jedzenie, grube swetry idą w odstawkę. Żegnamy koc i kanapę. Ja zatrzymam się jeszcze na chwilę przy ostatnich ulubieńcach (wcale nie takich zimowych, najwyraźniej wiosnę w sercu noszę już od lutego) i lecę na spacer. No to zaczynamy :)


Mydła Yope Wanilia i Cynamon, Figa - uwielbiam wszystko w tych mydłach. Wielką pojemność, szatę graficzną, delikatne i skuteczne działanie, naturalny skład i piękne zapachy - na wiosnę zdecydowanie polecam zieloną, soczystą i świeżą figę. Więcej na ich temat poczytacie tu.

H&M Conscious limonkowy krem do rak - tego roku H&M zaskoczył linią kosmetyków naturalnych, których nie powstydziłby się niejedna ceniona marka pielęgnacyjna. Na pierwsze testy wybrałam sobie limonkowy krem do rąk, zawierający w takie składniki jak aloes, miasło shea, olejek z pestek granatu, olejek z pestek brzoskwiniii, olejek jojoba i wosk pszczeli. Dodatkowo kosmetyk perfumowany jest naturalnymi olejkami eterycznymi, co rzeczywiście czuć. Pachnie bardzo przyjemnie mieszanką ziół i cytrusów, bardzo dobrze pielęgnuje skórę dłoni i ma ładne, minimalistyczne opakowanie.

Inglot HD Pressed Powder 402 - puder który idealnie stapia się z odcieniem mojej cery, jednocześnie matuje, rozświetla i utrwala makijaż. Jest bardzo lekki, nie wysusza, absolutnie nie czuję go na twarzy, co często się zdarzało w przypadku innych. Jak dla mnie upiększacz absolutny, bardzo, bardzo go polecam.


Resibo krem ultranawilżający - w końcu krem naturalny, który całkowicie zadowala mnie pod względem nawilżenia. Ma przyjazny skórze, bogaty w naturalne wyciągi i ekstrakty, skład, przyjemny roślinny zapach, szybko się wchłania i świetnie odżywia skórę. Idealny na dzień (zawiera naturalny filtr SPF 10) i na noc. 

Resibo krem pod oczy - super odżywczy, świetnie nawilżający, myślę że spokojnie zadowoli nawet bardzo wymagającą skórę pod oczami. Żałuję tylko, że tak długo wahałam się nad wypróbowaniem kosmetyków Resibo, bo te dwa kremy to prawdziwe perełki. Polecam gorąco!

Phenome Nourishing Body Emulsion - moja ulubiona linia zapachowa Nourishing (mamy tu wanilię, kwiaty i cytrusy) i kolejne już opakowanie cudnej emulsji do ciała. Moim zdaniem wszystkie smarowidła do ciała marki Phenome są godne polecenia, ale jeśli szukacie czegoś lekkiego, pięknie pachnącego, maksymalnie wypakowanego składnikami odżywczymi, koniecznie wypróbujcie ten kosmetyk. Skóra jest po nim miękka, gładziutka, nawilżona i pięknie pachnąca. 

I to wszystko. Koniecznie dajcie znać, co Was ostatnio zachwyciło. Znacie moich ulubieńców?
Życzę Wam wspaniałego wiosennego weekendu! :)

pozdrawiam serdecznie
Kinga
SHARE:
© ROSE AND VANILLA . All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig