28.10.14

Essie - Twin Sweater Set


Z reguły nie przepadam za żelowymi lakierami. Są jednak przypadki, gdy taka formuła zdecydowanie działa na ich korzyść. Tak jest z Twin Sweater Set, błyszczącą, iście krwistą czerwienią. Wymarzoną na jesień i zimę.


Mnie kojarzy się z kolorem dojrzałej żurawiny.



Trwałość jest przyzwoita, jak na większość Essiaków przystało. Lakier ma dość rzadką, żelową formułę i z tego względu do pełnego krycia potrzebne będą dwie warstwy. Niech Was to jednak nie zniechęca, bo na paznokciach prezentuje się bosko. Zdecydowanie warto zobaczyć go na żywo.


Myślę, że czerwone paznokcie wyglądają przepięknie o każdej porze roku. Warto się do nich przekonać, bo odcieni jest tyle, że chyba każdy znajdzie coś w czym będzie się czuł dobrze. Ja mam słabość do tych ciemniejszych, lekko wpadających w bordo, więc Twin Sweater Set idealnie wpasował się w moje gusta.

A Wy lubicie czerwone lakiery?

pozdrawiam 
Kinga
SHARE:

21.10.14

Wieczorne rytuały


Jesień wparowała do mojego miasta w towarzystwie deszczu, chłodu i ogólnej szarugi. Chyba rozpanoszyła się na dobre, a mnie chwilowo zmusiła do zrezygnowania z codziennych spacerów z córą. Po trochu jestem wdzięczna tej ponurej pogodzie, bo dzięki niej zyskałam kilka dodatkowych godzin na ogarnięcie domowych obowiązków. Jeśli dobrze pójdzie czasem udaje mi się wygospodarować odrobinę czasu dla siebie - wziąć gorącą kąpiel pod koniec dnia, wsmarować w siebie ulubiony balsam i cieszyć się wszystkim tym o czym marzy statystyczna, znerwicowana matka (bo wbrew pozorom dzień spędzony w domu z dzieckiem do spokojnych i leniwych nie należy).

To chyba dzięki tej potrzebie ukojenia myśli i spokojnego zamknięcia dnia, tak bardzo doceniłam działanie lawendy. To spora odmiana, bo wcześniej za tym zapachem nie przepadałam. Nie wiem czy to nowe okoliczności, które karzą szukać namiastek luksusu w zasięgu ręki, czy ciążowe hormony nie wróciły jeszcze na swoje miejsce. W każdym razie, lawendę kocham od kilku tygodni i dziś mam zamiar pokazać Wam po jakie kosmetyki sięgam najchętniej.


Moim numerem jeden jest zdecydowanie olejek do kąpieli z Bielendy. Połączenie lawendy i eukaliptusa jest po prostu boskie, wystarczy dosłownie kilka kropel, żeby cieszyć się pięknym zapachem i wanną pełną piany. Do tego zwykle używam lawendowego żelu do mycia Yves Rocher, bo czuję, że inny zapach zakłóciłby mój mały rytuał :) Taka kąpiel działa wyciszająco i niesamowicie odpręża.

Balsam do ciała do kompletu byłby pewnie przesadą, ale po kąpieli lubię użyć chłodzącego żelu do stóp z wyciągiem z lawendy i mięty pieprzowej z Yves Rocher. A propos balsamu, tej jesieni kocham Palmersowe masło kakaowe i moim zdaniem oba zapachy bardzo zgrabnie się łączą. 


Nie byłabym sobą gdybym pod koniec posta nie dorzuciła tego lakieru. Essie Lilacism to jedyny pastel, po który mam ochotę sięgać również jesienią. Może dlatego, że kojarzy mi się właśnie z kwiatem lawendy.


Zabrakło tu  moich soli do kąpieli, wosków zapachowych i pachnących torebeczek do szaf. Żebyście nie pomyśleli, że jestem szurnięta, nie załapały się do zdjęć. Przyznaję, że arsenał jest spory i lawenda opanowała mój dom. Lubię ją szczególnie pod koniec dnia. Jej zapach w sypialni uspokaja i PODOBNO pozwala cieszyć się lepszym snem (to też kiedyś sprawdzę, tak za 18 lat).

Macie swoje ulubione wieczorne rytuały? Co Was uspokaja po ciężkim dniu? Kąpiel, film, książka? A może jeszcze coś innego?

pozdrawiam
Kinga
SHARE:

10.10.14

Trzy miesiące z odżywką AA Oceanic Long4Lashes


Po trzech miesiącach stosowania serum Long4Lashes przyszła pora na ostateczną aktualizację. Jak przedstawiają się efekty możecie zobaczyć w dalszej części posta. Mnie rezultat bardzo zaskoczył, bo nie spodziewałam się, że odżywka za kilkadziesiąt złotych będzie się spisywała równie dobrze co jej kilkakrotnie droższe odpowiedniki.

Przed kuracją moje rzęsy były krótkie sztywne i rosły prosto. Teraz są znacznie wydłużone, lekko zagęszczone i ładnie się podkręcają nawet bez użycia maskary. Wyjątkiem jest jedna w zewnętrznym kąciku, rośnie sobie prosto i niespecjalnie jestem w stanie cokolwiek z nią zrobić. 


Zdjęcia pochodzą z 7 lipca (przed) i 7 października (po). Rzęsy lekko pociągnęłam tuszem z tego względu, że końcówki są jasne i na zdjęciach bez maskary nie widać pełnego efektu. Drobne różnice w źrenicach wynikają stąd, że przez gapowatość za pierwszym razem sfotografowałam lewe, a za drugim prawe oko. Ponieważ efekt na obu jest właściwie taki sam, myślę, że nie będzie to dla nikogo stanowiło problemu. 


Jeśli chodzi o wrażenia z kuracji pisałam na ten temat w pierwszym wpisie. W tej kwestii nie zmieniło się nic, zainteresowanych odsyłam więc <tu>. W poprzednim poście możecie też poczytać więcej na temat składu odżywki. Nie chcę się powtarzać, więc wspomnę tylko, że zawiera bimatoprost. Jest to składnik leku na jaskrę, powszechnie stosowany w wielu odżywkach tego typu. Nie zauważyłam u siebie żadnych skutków ubocznych, jednak rozumiem, że niektórzy mogą mieć opory przed stosowaniem serum. Sama będę próbowała znaleźć produkt o innym składzie i mam nadzieję, że będę mogła pochwalić się zbliżonymi efektami.

Podsumowując, odżywce rewelacyjnego działania odmówić nie można. Jestem zachwycona stanem moich rzęs i uważam, że nie ma sensu kupować kilkakrotnie droższych produktów na bazie tego samego składnika. W tym momencie w internecie Long4Lashes można nabyć za około 50 zł. Stosuję ją ponad trzy miesiące i jeszcze się nie skończyła, więc myślę, że cena nie jest wygórowana. 

pozdrawiam
Kinga
SHARE:

6.10.14

Essie - Recessionista


Dziś na zdjęciach kolor, który absolutnie mnie oczarował. Essie Recessionista to idealny towarzysz ciepłych jesiennych swetrów, który według mnie zasługuje więcej uwagi. Według opisu na oficjalnej stronie marki lakier to ciemna ceglasta czerwień, ja dodatkowo widzę w nim sporo śliwki i odrobinę brązu i bordo.


Dla pełnego krycia naniosłam dwie warstwy, wtedy kolor zyskuje więcej głębi. Rozprowadza się równo, bez smug jednak przy jednej nie kryje idealnie, jest jaśniejszy, jak gdyby rozcieńczony, kojarzy mi się wtedy z lampką ciemnego wina.
Mam nadzieję, że przymkniecie oko na złamany paznokieć na palcu wskazującym, zresztą moim zdaniem lakier skutecznie odwraca od niego uwagę :)





Jak Wam się podoba? Koniecznie napiszcie jakie lakiery są Waszymi ulubieńcami tej jesieni.

pozdrawiam
Kinga
SHARE:

2.10.14

Ulubieńcy ostatnich miesięcy

Być może niektórzy z Was zauważyli krótką przerwę w blogowaniu. Jeśli nie, informuję, że we wrześniu udało mi się spłodzić jeden post. Po części cierpiałam (i wciąż cierpię) na chroniczny brak wolnego czasu, o czym przypominałam Wam już niejednokrotnie. Głównym powodem mojej nieobecności było jednak swego rodzaju zmęczenie materiału. Musiałam nabrać dystansu i zastanowić się jak dalej będzie wyglądało to miejsce. Zaczęłam odczuwać potrzebę zmian i nie chodzi tu jedynie o wygląd bloga i nazwę, którą zdążyłam znienawidzić zaraz po tym jak ją wymyśliłam. Chciałam czegoś więcej niż to, czym ten blog jest obecnie. I chyba już wiem czego mi brakowało. Jestem, mam nowe pomysły, motywację i nadzieję, że Wam się spodoba.


Zaczynam swojsko, od ulubieńców. Nie mogłam się doczekać, aż podzielę się z Wami moimi kosmetycznymi miłościami. Przez ostatnie miesiące zdążyłam wyhodować obsesję na punkcie lakierów Essie. W ulubieńcach są trzy, ale zapewniam, że mam ich dużo więcej. 


Essie Go Ginza, którego pokazywałam Wam jakiś czas temu na fanpage. Na oficjalnej stronie Essie kolor opisywany jest jako róż w odcieniu kwiatu wiśni. Lepiej bym tego nie ujęła, na paznokciach jest piękny, ma świetną formułę i kryje po dwóch warstwach.
Essie Licorice, to błyszcząca, kremowa czerń, która kryje po jednej warstwie. Czarne lakiery, są jednymi z niewielu, które mogę nosić cały rok. Świetnie prezentuje się z letnią opalenizną, ale równie dobrze nosi się go jesienią.
Essie Sand Tropez, wahałam się pomiędzy nim a Topless and Barefoot, ale coś mi podpowiadało, że ten lepiej będzie komponował się z moim odcieniem skóry (nie zawiera różowych pigmentów). Piękny piaskowy nudziak, kryje po dwóch warstwach.


Woda toaletowa Rose Fraiche Yves Rocher to coś dla miłośniczek róży. Zapach jest delikatny, świeży i nie ma w sobie tej ciężkości, która jest charakterystyczna dla różanych perfum. Może nie jest to typowo jesienny zapach (chyba schowam i poczekam na nadejście wiosny), ale ostatnie tygodnie były tak ciepłe, że ręka sama po niego sięgała. Plus za ładny flakon, mały minus za słabą trwałość.
MAC Melba róż, który podobno pasuje każdemu. Na zdjęciu nie prezentuje się imponująco, ale na skórze wygląda pięknie. Mam ciepły typ urody i różowe odcienie nie bardzo mi pasują. Melba to idealne połączenie brzoskwini i koralu, dla mnie róż uniwersalny, taki, który "upiększy" na co dzień i nie przeciąży mocniejszego makijażu. Widziałam go w akcji zarówno u blondynek jak i u rudzielców i prezentował się pięknie, więc może to i prawda, że to róż dla każdego.


Kredka do brwi Lumene w odcieniu 02 grey brown. Pewnie niejedna z nas poszukuje idealnej brązowej kredki do brwi. Takiej która będzie nie za ciepła, nie za miękka i trwała. Ja znalazłam szaro-brązową kredkę Lumene i na razie nie szukam dalej. Pozostaje mi tylko polecić.
Maskara Yves Rocher Sexy Pulp, to kosmetyk który wiele z Was zna. Idealnie rozczesuje i rozdziela moje rzęsy, szczoteczka to mistrzostwo.
Maskara Max Factor 2000 Calorie, miałam dwie wersje, tradycyjną i z podkręconą szczoteczką. Obie godne polecenia, podkręcona szczoteczka wygrywa, świetnie wyprofilowana, ładnie rozdziela i podkręca rzęsy.

Cienie Inglot 353, 456, 409, czyli mój codzienny zestaw. 353 to idealny matowy cień bazowy, 456 jest świetny do konturowania załamania, choć ostatnio kładę go na całą powiekę i lekko konturuję najciemniejszym 409 - w rzeczywistości nie jest tak błyszczący jak na zdjęciu, ale i tak planuję zakup podobnego matu.

Co z Waszymi ulubieńcami? Coś polecacie?

pozdrawiam
Rose&Vanilla

SHARE:
© ROSE AND VANILLA . All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig