22.10.15

Thierry Mugler Alien EDP


Pisałam kiedyś, że tegoroczna jesień będzie pachnieć Alienem. I okazuje się, że słowa wypowiedziane pod wpływem początkowej fascynacji, sprawdziły się w tym przypadku idealnie. Bo nie ma drugiego zapachu, który tak bardzo pasowałby mi do chłodnych, deszczowych dni. Zaznaczam jednak, że Alien nie jest w żadnym wypadku cieplutkim otulaczem. Nie, on po prostu JEST jesienią. Muglerowski Angel jest dla mnie zapachem zimy, a Alien to po prostu ciemna, zimna, mokra jesień zamknięta w dziwnym, futurystycznym flakonie. Dokładnie taka jaką widzę teraz za oknem.



Nuta głowy: jaśmin
Nuta serca: nuty drzewne
Nuta bazy: ambra

Rozpisany na nuty zapachowe, Alien wydaje się zadziwiająco prosty. Wszystko tu orbituje w okół jednego składnika, a ten ma do pokazania całkiem sporo i wcale nie potrzebuje dodatkowych upiększaczy. Mowa, rzecz jasna, o  jaśminie, występującym tu w wyjątkowej postaci słodkiego, zawiesistego eliksiru. Ten jaśminowy ekstrakt trwa godzinami i po początkowej, najintensywniejszej fazie, właściwe nie ewoluuje na mojej skórze. Cały czas jest tak samo głęboki, dominujący, narkotyczny. I zimny jak kamień. Jak piękna i bezduszna famme fatale, która wpierw uwodzi, a później pożera mężczyzn na śniadanie. Wyobrażam sobie, że tak mogłaby faktycznie pachnieć kobieta nie z tego świata. Tak jak Laura (w tej roli świetna Scarlet Johansson), bohaterka dziwnego, acz intrygującego "Under the Skin", ponętnym głosem zapraszająca samotnych mężczyzn do swojego domu.

Jest w Alienie jakiś pierwiastek zepsucia, coś co sprawia, że ten jaśmin jawi się jako stary, mroczny wręcz zatęchły. Dałabym głowę, że to paczuli tak wyraziście demonstruje piwniczne, ziemne oblicze, ale okazuje się, że wcale jej tu nie ma, więc pewnie za wrażenie odpowiedzialne są nuty drzewne. Cóż, Thierry Mugler chyba lubi gdy jego zapachy mają trochę kanciasty charakter i wygląda na to, że wychodzi mu to na dobre. Niby Alien to dzieło kompletne, a jednak coś w nim odstaje i ciągnie całą kompozycję w nieoczekiwany kierunku. Słowo daję, nosząc go, czasami ląduję w dziwnym jaśminowym ogrodzie zalanym blaskiem księżyca, innym razem, w wypełnionej magicznymi eliksirami piwniczce wiedźmy (takiej młodej i ponętnej ma się rozumieć).


Piękny jest ten Obcy - głęboki, nietuzinkowy, charakterny. Ma w sobie zmysłowość i dystans, podoba się i zwraca uwagę otoczenia, jak mało który. Warto więc go poznać i warto oswoić - jeśli jeszcze tego nie zrobiłyście, oczywiście. 

A Was jaki zapach ostatnio oczarował? Czym pachnie Wasz październik?

pozdrawiam
Kinga
SHARE:

14.10.15

Jesienny Instamix



1. Shalimar Parfum Initial - nie wiem co piękniejsze - flakon czy zapach :) 2. Ministerstwo Dobrego Mydła po raz pierwszy 2. Lolita Lempicka - Fleur de Corail i L de Lolita 3. Ulubieńcy sierpnia


5. Spacer 6. Wieczorny nawyk 7. MAC Warm Soul 8. Ulubione zapachy na jesień


9. Testuję feromony w butelce, czyli Molecule 01 10. Asystentka :) 11. Kolejne łupy z Ministerstwa 12. I ostatnie dni ciepła


13. Essie Fiji 14. Moja :) 15. Miss Dior na ocieplenie klimatu 16. Ulubione mydło rozmarynowe 

17. Ulubiona część poranka :) 18. Jesienne słońce 19. Część ulubieńców września 19. Essie Go Ginza


20. Zimno, ale i tak ładnie 21. Plan na resztę października - ktoś gra w Serca z kamienia? 22. Essie Licorice 23. A to jeszcze wspominki z sierpnia :)

A jak Wam mija jesień? Mnie standardowo dopadło przeziębienie, ale trzymam się dzielnie - podobno weekend ma być pogodniejszy :)

pozdrawiam
Kinga
SHARE:

7.10.15

Ulubieńcy września


Wrześniowi ulubieńcy. Jak zapewne zdążyłyście zauważyć, z mały bonusem. Jako że ostatnimi czasy jednym z ulubionych zajęć K. jest grzebanie w mojej kosmetyczce, tudzież buszowanie po szufladach i wywalanie zachomikowanych tam smarowideł, postanowiła udzielić się również w dzisiejszym wpisie. Próbowałam przekupić, odwrócić uwagę, ale w końcu machnęłam ręką i po prostu zaczęłam pstrykać. Wyszło nieco bardziej chaotycznie niż zwykle, ale ogólnie, całkiem udany z niej asystent ;)



Na początek mydło rozmarynowe z Ministerstwa Dobrego Mydła. Uwielbiam wszystko, począwszy od wyglądu i koloru, po działanie i wspaniały zapach czystego rozmarynu, który wypełnia całą łazienkę. Rozmaryn sprawdził się świetnie, fajnie się pieni, nie wysusza skóry, a sprawia, że jest aksamitna i gładka. No i ma fajny, poręczny sznurek. Coraz bardziej kocham ofertę Ministerstwa i mam już nawet pretendenta do kolejnych ulubieńców.



Kolejnym kosmetykiem jest krem na noc Nuxe, Reve de Miel. Pięknie pachnie i mocno nawilża, przeznaczony jest do cer suchych i wrażliwych. U mnie świetnie spisuje się w duecie z olejkiem z nasion malin z Ministerstwa Dobrego Mydła. Sam krem ma stosunkowo gęstą konsystencję, która świetnie współgra z olejkiem - lepiej się rozprowadza i według mnie te dwa kosmetyki uzupełniają się idealnie. Dodatkowo, krem jest bardzo wydajny - mam wrażenie, że używam go już dobre trzy miesiące, a dopiero teraz zaczynam widzieć denko. Jeśli jesteście fankami nawilżającej bogatej formuły balsamu do ust Reve de Miel, a do tego szukacie konkretnego kremu na zimę, ten może być czymś dla Was. 


Thierry Mugler Alien to zapach od którego uzależniłam się od pierwszego psiknięcia. Alien to odurzająca moc gęstego, mrocznego jaśminu, podbita drewnem i ambrą. Niesamowicie trwały, magnetyczny, stosunkowo ciężki zapach. W moim przypadku, kwintesencja jesieni i w sumie nie wiem czy będę go tak kochać zimą, chyba jest na to zbyt zimny i wilgotny. Za to teraz, idealny. Opisywałam go bliżej we wpisie z TOP 5 zapachami na jesień, więc nie będę się rozwodzić po raz kolejny - tym bardziej, ze chętnie poświęciła bym mu osobny wpis.


First Aid Beauty Radiance Pads to delikatne płatki złuszczająco-rozświetlające, które świetnie zastępują mi poranny tonik. Doskonale odświeżają i lekko nawilżają i choć wspomniane działanie złuszczające nie jest w moim przypadku specjalnie widoczne, bardzo je polubiłam. Mają świetny skład, którego nie będę tu w całości przytaczać (zainteresowanych odsyłam do wpisu na ich temat), dodam tylko, że mam zwyczaju rzucać się na wszystko co zawiera wyciąg z aloesu lub ogórka, a tu oba wspomniane składniku występują w ilościach przeważających. Po prostu nie mogłam nie polubić.

MAC, Warm Soul - przepiękny mineralny róż do policzków, który noszę obsesyjnie od ponad miesiąca. Jego nakładanie jest stałym punktem w codziennym makijażu i choć czasem zdarzy mi się połączyć go z innym różem, to jednak nie wyobrażam sobie wykończenia twarzy bez "ubrania" Warm Soul. Kolor to mieszanka brązu i brzoskwini z dodatkiem subtelnych złotych dorbinek. MAC natomiast określa go jako średni beż. To taki odcień z którym ciężko przesadzić i niemal zawsze będzie zdobił buzię - niezależnie od tego z jakim makijażem go połączymy. Dodam tylko, że Warm Soul charakteryzuje się bajecznie łatwą i przyjemną aplikacją. A jeśli ciekawi Was jak wygląda na policzkach, zapraszam do wpisu.


Znalazłyście coś ciekawego wśród moich ulubieńców? Może same chciałybyście mi Coś polecić? 

pozdrawiam
Kinga
SHARE:

2.10.15

First Aid Beauty - na ratunek cerze suchej


Na ogół mam spore oczekiwania względem produktów przeznaczonych do suchej, wrażliwej cery. Kosmetyki do pielęgnacji twarzy dobieram z uwagą i staram się zminimalizować ryzyko trafienia na coś co zaszkodziłoby mojej skórze. Marka First Aid Beauty wzbudziła moje zainteresowanie, gdy zaczęła pojawiać się u zagranicznych youtuberów. Szybko wpadła mi w oko spójna, estetyczna szata graficzna, a do bliższego poznania zachęcił fakt, że kosmetyki te przeznaczone są właśnie do pielęgnacji cery wrażliwych, suchych i skłonnych do alergii, a niedawna można je też nabyć za pośrednictwem kilku polskich sklepów internetowych.

Na początek zdecydowałam się skorzystać z zestawu podróżnego, Fab Faves To Go (do kupienia w Premiumusa). Składa się on z trzech specjalnie dobranych, topowych produktów marki. Trzeba przyznać, że poszczególne kosmetyki zostały wybrane dość sensownie i zestaw stanowi świetną opcję dla tych którzy chcą się z FAB zapoznać. Mamy tu oczyszczający żel do twarzy (Pure Skin Face Cleanser), płatki tonizująco-złuszczające (Facial Radiance Pads) oraz krem nawilżająco-regeneracyjny (Ultra Repair Cream). Powyższa trójca ma za zadanie zapewnić naszej skórze kompleksową ochronę, odpowiedni poziom nawilżenia, odżywić ją, załagodzić wszelakie podrażnienia i zapobiec uczuciu napięcia. Wszystko to dzięki delikatnym, (odpowiednim dla alergików i osób z egzemą) składnikom. O tym jak sprawdziły się poszczególne produkty, przeczytacie poniżej.


Ultra Repair Cream to miłe zaskoczenie i bardzo dobra opcja dla osób z cerą wrażliwą. Wiodącym składnikiem kremu jest tzw koloidalna mączka owsiana, którą otrzymujemy z drobno zmielonych ziaren owsa. Wykazuje ona działanie nawilżające, przeciwstarzeniowe, oczyszczające i kojące, będzie więc łagodzić podrażnienia, objawy uczulenia i alergii. W moim przypadku (przy skórze naczyniowej), krem dobrze sprawdził się przy codziennym stosowaniu. Jest dość lekki, wydajny, stanowi dobrą bazę pod makijaż, a w połączeniu z płatkami świetnie nawilża i koi skórę. Moim zdaniem Ultra Repair Cream będzie też dobrą opcją dla posiadaczek cery tłustych, gdyż zauważalnie pochłania nadmiar sebum i lekko matuje, nie tracąc przy tym właściwości nawilżających.

Skład: Colloidal Oatmeal, Water, Stearic Acid, Glycerin, C12-15 Alkyl Benzoate, Caprylic/Capric Triglyceride, Glyceryl Stearate, Glyceryl Stearate SE, Cetearyl Alcohol, Caprylyl Glycol, Phenoxyethanol, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Squalane, Allantoin, Sodium Hydroxide, Dimethicone, Xanthan Gum, Disodium EDTA, Chrysanthemum Parthenium (Feverfew) Extract, Camellia Sinensis Leaf Extract, Butylene Glycol, Glycyrrhiza Glabra (Licorice) Root Extract, Eucalyptus Globulus Leaf Extract, Ceramide 3


Facial Radiance Pads - cieniutkie płatki złuszczająco-nawilżające, mocno nasączone całą gamą dobroci. Na czele mamy sok z aloesu i wyciąg z ogórka, które niesamowicie odświeżają twarz, dalej delikatnie złuszczający kwas mlekowy i glikolowy. Reszta składu jest równie przyjemna i wystarczy zerknąć okiem, żeby wyłapać całą masę naturalnych ekstraktów. Kosmetyk jest bardzo, bardzo delikatny i świetnie sprawdzi się on jako odświeżająco-nawilżający tonik. W kwestii złuszczenia co prawda nie jest aż tak rewelacyjnie, bo płatki nie zastąpią porządnego peelignu enzymatycznego. Z drugiej strony działają na tyle łagodnie, że z powodzeniem można ich używać codziennie. Dla mnie ten kosmetyk jest po prostu świetnym, bardzo wygodnym w użyciu, codziennym tonikiem, który wyrównuje koloryt, nawilża i lekko wygładza cerę.

Skład: Water/Eau, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Glycerin, Cucumis Sativus (Cucumber) Fruit Water, Lactic Acid, Glycolic Acid, Sodium Hydroxide, Leuconostoc/Radish Root Ferment Filtrate, Camellia Sinensis (White Tea) Leaf Extract, Chrysanthemum Parthenium (Feverfew) Extract, Glycyrrhiza Glabra (Licorice) Root Extract, Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Extract, Citrus Nobilis (Mandarin Orange) Fruit Extract, Hyaluronic Acid, Phyllanthus Emblica (Indian Gooseberry) Fruit Extract, Polysorbate 20



Na koniec niestety zostawiłam sobie małe rozczarowanie. Pure Skin Face Cleanser naobiecywał wiele, po czym w ogóle owych obietnic nie spełnił. Jego zalety kończą się usuwaniu makijażu - robi to bez zarzutu, ale też bez fajerwerków. Poza tym, najzwyczajniej w świecie wysusza skórę i podrażnia oczy. Zużyłam do końca, po czym potulnie wróciłam do sprawdzonego żelu z Pharmaceris.

Skład: Water (Aqua), Sodium Cocoyl Isethionate, Glycerin, Stearic Acid, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Stearyl Alcohol,Sodium PCA, Camellia Sinensis Leaf Extract, Chrysanthemum Parthenium (Feverfew) Extract, Glycyrrhiza Glabra (Licorice) Root Extract, Allantoin, Hydroxypropyl Methylcellulose, Disodium Cocoamphodiacetate, Palm Kernel/Coco Glucoside, Glyceryl Stearate, Disodium EDTA, Caprylyl Glycol, Phenoxyethanol


Podsumowując, dwa bardzo fajne kosmetyki i jedno rozczarowanie. Jeśli jesteście posiadaczkami cery podobnej do mojej (dość suchej, do tego naczyniowej) z pewnością mogę polecić wypróbowanie kremu regeneracyjnego i płatków rozświetlających. O żelu natomiast wolałabym szybko zapomnieć - z pewnością nie jest wart swojej ceny. 

Ciekawa jestem czy miałyście okazję używać tych kosmetyków. Czekam na Wasze opinie :)

pozdrawiam
Kinga
SHARE:
© ROSE AND VANILLA . All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig