29.8.16

Perfumy celebrytów - tak czy nie?


Wpis o najlepszych perfumach gwiazd zalegał w kopiach roboczych bloga od ponad roku. Od czasu do czasu dostaję od Was pytania o to, które zapachy celebryckie polecam i na prawdę chciałam takowy post w końcu napisać - sumiennie i szczerze, skupiając się na perfumach dostępnych w na drogeryjnych półkach. Bardzo lubię tego typu zestawienia i na ogół tworzenie ich nie przysparza mi większych problemów, więc i w tym przypadku miało pójść łatwo i przyjemnie. Tyle że za każdym razem, gdy zabierałam się do rzeczy, okazywało się, że zupełnie nie wiem jak ten temat ugryźć. Pozwólcie, że wyjaśnię dlaczego. 



Na  biurku, obok komputera, mam specjalną miseczkę, w której trzymam próbki do testów. Zasada jest taka, że wybieram sobie kilkanaście, do kilkudziesięciu egzemplarzy i w ciągu dnia testuję pojedyncze zapachy. Jeśli jestem na nie, odkładam do reszty próbek. Jeśli uznam, że coś się nadaje, wraca do miski. I tak zazwyczaj zawężam wybór do 5-10. Taki system zawsze świetnie się u mnie sprawdzał. Owszem, był czasochłonny, ale w przypadku tego typu wpisów-zestawień nigdy nie miałam zwyczaju się spieszyć. Tworzę je kilka razy w roku i na ogół lubię gdy wszystko jest dopieszczone i dopięte na ostatni guzik. Tak miało być i tym razem. I wiecie jak się skończyło? Miska została praktycznie pusta. Kilka próbek odłożyłam na bok, bo miałam co do nich mieszane uczucia, ale zdecydowaną większość od razu spisałam na straty.

Jeszcze pół roku temu znalezienie fajnych zapachów w grupie perfum gwiazd byłoby dla mnie nieco łatwiejsze. Dwa lata temu, pewnie byłabym skłonna kupić flakon lub dwa. Ba! Kilka lat temu miałam na swojej półce Britney Spears Fantasy, a gdzieś w mojej szufladzie wciąż zalega stary flakon Celine Dion. Rzecz w tym, ze z roku na rok, z sezonu na sezon nasze drogi rozjeżdżają się coraz bardziej. Obecnie jakieś 95% perfum celebryckich to po prostu nie moja bajka. Może jestem za stara i robię się kapryśna, a może znajduję się w takim momencie mojej perfumowej przygody, gdzie po prostu się z nimi nie dogaduję. Praktycznie wszystkie wydają mi się od dwa tony za słodkie i za bardzo do siebie podobne. Zupełnie jakby termin "perfumy celebryckie" stanowił jakąś osobną grupę olfaktoryczną w obrębie której dozwolona jest ograniczona ilość kombinacji i składników. Może trochę generalizuję ... ale wybierzcie się do pierwszego lepszego Rossmana, powąchajcie pięć przypadkowych, a przyznacie mi rację. Właśnie zrobiłam podobny eksperyment z zawartością mojej miski i pokryło się w przypadku czterech z pięciu (ale zbiorek jest już znacznie przebrany). 

Może kiedyś mi się odmieni i znów nabiorę ochotę na te wszystkie budynie i słodkości, ale na chwilę obecną nie jestem w stanie stworzyć żadnego subiektywnego rankingu tego typu. Czy uważam, że wszystko co sygnowane jest przez celebrytów jest złe? Nie, absolutnie nie. Nawet wśród tych nieskomplikowanych cukierków z pewnością są zapachy udane i takie, które sprzedają się świetnie. I wiecie co? Słusznie, bo jakościowo wcale nie odstają od wielu kolegów z wyższej półki cenowej. Jest co najmniej kilkanaście takich, które mogę polecić do przetestowania osobom, które lubią słodkości i wiem, że się spodobają. I w końcu, jestem w stanie wyodrębnić co najmniej kilka egzemplarzy, które wybijają się na tle innych, są oryginalniejsze, ciekawsze i zupełnie "niecelebryckie". Tych ostatnich jest jednak niewiele i na ogół zamykają się w obrębie kilku nazwisk. Czyich? No właśnie, o tym zaraz.


Myślę, że do powyżej wspomnianej grupy, spokojnie mogłabym zaliczyć zapachy Davida i Victorii Beckhamów - Intimately Yours to na prawdę przyzwoite perfumy. Nie sposób nie wspomnieć o Original Anji Rubik, czy Truth od Dare Madonny. To po prostu charakterne, całkiem ambitne zapachy, wychodzące daleko poza celebrycką ramkę.

Lubię też zapachy Jessici Simpson. Fancy są co prawda totalnym słodziakiem, ale wybaczam im ze względu na to, że jest to słodycz bardzo apetyczna i szarlotkowa. Wybaczam jeszcze bardziej ze względu na Fancy Nights, do których mam wyjątkową słabość. Paczula, kakao, wanilia i bursztyn - pachnie dobrze i zupełnie inaczej od całej reszty.

Nie mogłabym nie wspomnieć o Sarah Jessica Parker. Lovely jest co prawda praktycznie kopią Narciso Rodriquez For Her, ale gdy ostatnio zobaczyłam ten zapach na promocji w Rossmanie, dwa dni biłam się z myślami, czy nie skorzystać. Covet to dla mnie kompletne zaskoczenie - cytryna, lawenda i czekolada w całkiem ciekawym wydaniu i w końcu Twilight - na prawdę ładny ambrowiec.

I właściwie to by było na tyle.



A co z najlepiej sprzedającymi się zapachami takich gwiazd jak Britney Spears, Rihanna, czy Beyonce? Obiektywnie rzecz biorąc to całkiem udane, ładne zapachy. Co z tego, skoro ja ich zwyczajnie nie lubię. Wiem, że wielu z Was mogą się spodobać, więc próbowałam, ale po ostatnich testach, zupełnie nie jestem w stanie żadnego polecić.

No więc, dlaczego nie będzie rankingu zapachów celebryckich? Z tego samego względu z którego nie potrafiłabym polecić Wam 10 tegorocznych mainstreamowych nowości - zwyczajnie, sama bym ich nie kupiła. Gdy planowałam ten wpis, myślałam, że będzie co najmniej ciekawie, przetestowałam na prawdę sporo i niestety poległam. Zdecydowana większość rynku zapachów celebryckich jest dla mnie wtórna, mdła i męcząca, a wyjątków jest za mało by wystarczyły na osobny wpis (żeby nie było, ten sam zarzut mogłabym skierować w stronę większości premier tego i ubiegłego roku).

Tekst napisałam pod wpływem impulsu, ale bardzo jestem ciekawa Waszego zdania w tym temacie. Co sądzicie o perfumach celebrytów? Macie swoje ulubione?

pozdrawiam
Kinga
SHARE:

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Jeśli post Cię zainteresował, będzie mi bardzo miło jeśli napiszesz kilka słów od siebie.

pozdrawiam :)

© ROSE AND VANILLA . All rights reserved.
Blogger Templates by pipdig