Kosmetyki Phenome od jakiegoś czasu zajmują stałą pozycję w moim planie pielęgnacyjnym. Mało tego, jak dotąd każda wypróbowana nowość prędzej czy później staje się moim ulubieńcem. Już dawno żadna marka nie zdołała przekonać mnie do siebie w tak szybki tempie i chyba żadnej nie zawdzięczam tylu ochów i achów co Phenome. Właściwie to nie potrafię sobie przypomnieć ani jednej (tym bardziej naturalnej), która każdym kolejnym wypróbowanym kosmetykiem zaostrzałaby apetyt tak skutecznie. W przypadku kosmetyków przeznaczonych do pielęgnacji twarzy, byłam jednak ostrożna. Naturalne mazidła nie zawsze sprzyjały mojej cerze, jednak po wypróbowaniu peelingu enzymatycznego Phenome, doszłam do wniosku, że dam szansę innym produktom. Zdecydowałam się na maseczkę rozświetlającą Vitality Shine.
Zanim przejdę do recenzji, krótka charakteryzacja. Vitality Shine Mousse Mask od Phenome została opracowana na bazie ekstraktu z jabłka, octu owocowego i rumianku, które redukują przebarwienia, plamy powierzchniowe i rozjaśniają naskórek. Dodatkowo kosmetyk wzbogacony jest o kwas hialuronowy, wyciągi z miłorzębu dwuklapowego, zielonej herbaty i skórki pomarańczy. Ta mieszanka naturalnych składników aktywnych ma za zadanie zapewnić naszej skórze rozświetlenie, poprawienie kolorytu, nawilżenie i wygładzenie. Pełny skład możecie zobaczyć poniżej, a dokładniejszy opis działania poszczególnych substancji znajdziecie na stronie marki.
Maseczkę stosujemy wieczorem, nakładając cienką warstwą na oczyszczoną skórę i pozostawiając na noc. Ma ona postać musu, czy też rzadkiej galaretki i specyficzny jabłkowy zapach. Niewiele ma on wspólnego z innymi znanymi mi kosmetykami zawierającymi jabłkowe ekstrakty lub aromaty. To nie jest perfumeryjne jabłuszko, a bardzo naturalna woń jabłkowej "papki".
Tym razem nie było miłości od pierwszego odkręcenia wieczka. Początkowo we znaki dało mi się lekkie uczucie ściągnięcia skóry, które utrzymuje do około godziny od aplikacji. Z tego względu myślałam, że maseczka nie spisze się w kwestii nawilżenia. Na szczęście to tylko złudne wrażenie - choć nawilżanie nie jest jej głównym zadaniem, w tej roli nie zawodzi. Efekt nie jest jest spektakularny, ale niczym nie ustępuje działaniu dobrego kremu. Dzięki temu całonocną kurację można stosować dość często, bez negatywnego wpływu na cerę.
Jedną z najprzyjemniejszych kwestii w przypadku stosowania Vitality Shine jest fakt, że rano skóra na prawdę sprawia wrażenie "upiększonej". Ma wyrównany, zdrowszy koloryt, plus jest przyjemnie napięta i gładka. Lubię nakładać ją w przeddzień większej imprezy, lub gdy po prostu chcę, żeby żeby wyglądała na wypoczętą i świeżą. Efekt nie jest co prawda trwały (utrzymuje się mniej więcej dobę), ale z mojego doświadczenia maskę można z powodzeniem stosować kilka razy w tygodniu.
Jeśli chodzi o skutki długofalowe, najważniejsza dla mnie była kwestia rozjaśnienia przebarwień. Mam ich całkiem sporo i tu zauważyłam nieznaczną poprawę. Myślę, że gdyby uzupełnić pielęgnację którymś z pozostałych kosmetyków wchodzących w skład serii i stosować go codziennie, rezultaty mogłyby być znacznie lepsze.
Dodatkowo, mimo zawartości kwasów owocowych i ich działania peelingującego, maseczka okazała się bardzo delikatna dla mojej cery. A ta jak na naczynkową przystało, potrafi się nieźle rozhulać jeśli potraktuję ją niewłaściwymi kosmetykami. Jest też bardzo wrażliwa na zmiany temperatury, co szczególnie daje się we znaki zimą. I tu kolejny plus na konto Phenome, bo za sprawą składników o działaniu wzmacniającym i uszczelniającym naczynia krwionośne (ekstrakt z miłorzębu dwuklapowego i wyciąg z aceroli), maska pomaga utrzymać cerę w równowadze.
Maseczka okazała się przyjemnym uzupełnieniem pielęgnacji i chętnie sięgam po nią nawet dwa, trzy razy w tygodniu, co w moim przypadku jest wynikiem dość niecodziennym. Niech Was nie odstraszy cena (96 zł) bo maskę bez problemu upolujecie na jednej z licznych promocji. Do tego kosmetyk jest niesamowicie wydajny i po dość intensywnym stosowaniu ubytek jest na prawdę niewielki.
Znacie? Może jakieś inne kosmetyki Phenome szczególnie przypadły Wam do gustu?
pozdrawiam
Kinga
Jedną z najprzyjemniejszych kwestii w przypadku stosowania Vitality Shine jest fakt, że rano skóra na prawdę sprawia wrażenie "upiększonej". Ma wyrównany, zdrowszy koloryt, plus jest przyjemnie napięta i gładka. Lubię nakładać ją w przeddzień większej imprezy, lub gdy po prostu chcę, żeby żeby wyglądała na wypoczętą i świeżą. Efekt nie jest co prawda trwały (utrzymuje się mniej więcej dobę), ale z mojego doświadczenia maskę można z powodzeniem stosować kilka razy w tygodniu.
Jeśli chodzi o skutki długofalowe, najważniejsza dla mnie była kwestia rozjaśnienia przebarwień. Mam ich całkiem sporo i tu zauważyłam nieznaczną poprawę. Myślę, że gdyby uzupełnić pielęgnację którymś z pozostałych kosmetyków wchodzących w skład serii i stosować go codziennie, rezultaty mogłyby być znacznie lepsze.
Dodatkowo, mimo zawartości kwasów owocowych i ich działania peelingującego, maseczka okazała się bardzo delikatna dla mojej cery. A ta jak na naczynkową przystało, potrafi się nieźle rozhulać jeśli potraktuję ją niewłaściwymi kosmetykami. Jest też bardzo wrażliwa na zmiany temperatury, co szczególnie daje się we znaki zimą. I tu kolejny plus na konto Phenome, bo za sprawą składników o działaniu wzmacniającym i uszczelniającym naczynia krwionośne (ekstrakt z miłorzębu dwuklapowego i wyciąg z aceroli), maska pomaga utrzymać cerę w równowadze.
Maseczka okazała się przyjemnym uzupełnieniem pielęgnacji i chętnie sięgam po nią nawet dwa, trzy razy w tygodniu, co w moim przypadku jest wynikiem dość niecodziennym. Niech Was nie odstraszy cena (96 zł) bo maskę bez problemu upolujecie na jednej z licznych promocji. Do tego kosmetyk jest niesamowicie wydajny i po dość intensywnym stosowaniu ubytek jest na prawdę niewielki.
Znacie? Może jakieś inne kosmetyki Phenome szczególnie przypadły Wam do gustu?
pozdrawiam
Kinga
no fajnie wygląda, ale ja nie przepadam za Phenome...
OdpowiedzUsuńNapisz coś więcej, dlaczego nie przepadasz? Bardzo jestem ciekawa, bo ja jak dotąd lubię bardzo :)
Usuńkupiłam wodę micelarną na bazie m.in wody różanej, którą uwielbia moja skóra i strasznie mnie podrażniał ten produkt, okropnie. Pisałam o tym post. I nie podoba mi się, że marka kreuje się na zagraniczną, a nie polską. Jakoś mnie to drażni...
UsuńPrzeczytałam Twój wpis na temat wody micelarnej i nie mam pojęcia co mogło wywołać taką reakcję - zapewne któryś ze składników. Wielka szkoda, co prawda sama jej nie używałam, ale spotkałam się z dobrymi recenzjami.
UsuńCo do kreowania się na zagraniczną markę, nie widzę tu nic złego, przecież to nie jedyna polska firma, która to robi. Dla przykładu, Inglot również ma opakowania w całości w języku angielskim, podobnie kilka innych marek. Chyba, ze masz na myśli coś więcej :)
nie znam ich kosmetyków ale z chęcią bym coś wypróbowała.:)
OdpowiedzUsuńWarto poczekać na kolejną promocję :)
UsuńPierwszy raz widzę ten kosmetyk. Fajnie, że pozytywnie wpływa na skórę. :)
OdpowiedzUsuńTo w stosunkowo nowa linia, bardzo przyjemnie się zapowiada, myślę też nad zakupem żelu do mycia i może kremu :)
Usuńcoraz więcej słyszę o tej firmie same dobre rzeczy, jeszcze nie miałam przyjemności, głównie przez cenę, ale chyba na jakiś się skuszę :)
OdpowiedzUsuńJa zbierałam się do Phenome bardzo długo z tego samego powodu, wszelkie promocje przechodziły mi koło nosa i dopiero niedawno trafiłam na 40%. Od tej pory zdążyłam zrobić jeszcze jedne zakupy, bo tak spodobały mi się te kosmetyki. Teraz czekam na kolejną obniżkę :)
UsuńMam serum z tej serii :) Bardzo lubię je za rozświetlenie i rozjaśnienie twarzy ;) Z nawilżeniem na razie jest ciut gorzej, ale może na dłuższą metę będzie inaczej...
OdpowiedzUsuńHm może rozważę zakup serum, bo kremy wydają mi się zbyt lekkie. Mam też ochotę na żel do twarzy :)
UsuńChciałabym przetestować cos z Phenome, ale jeszcze nie było okazji :)
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę o tej firmie tych kosmetyków:) A tak nawiasem mówiąc masz przepiękny kolor lakieru na paznokciach jaki to?:) Obserwuje:)
OdpowiedzUsuńhttp://spelniaj-twoje-marzenia.blogspot.com/
Pozdrawiam ♥
Dzięki! Z tego co pamiętam lakier to Essie Recessionista, Pokazywałam go na blogu :)
UsuńChętnie bym wypróbowała, ale sama jej sobie w życiu nie kupię (jestem biednym studenciakiem) :D.
OdpowiedzUsuńOj znam ten ból :) Jako biedny studenciak też nie mogłam sobie pozwolić na takie kosmetyki, właściwie to wszystkie pieniądze przejadałam :P Teraz pewnie wydaję za dużo, ale kosmetyki to mój słaby punkt i ciężko mi się powstrzymać :)
UsuńPoznaję tę markę w recenzjach i powoli zaczyna mi się ona podobać, ale nie skuszę się na razie na nic z tej nowej serii, bo mam swoje ukochane serum z kwasami Bielendy, które daje świetne efekty rozjaśniające i upiększające twarz. :))
OdpowiedzUsuńTo serum już kilka razy przewijało się w komentarzach więc coś w nim musi być. Dobrze by było wypróbować jeszcze tej zimy, na razie ląduje na wishliście :)
Usuńnie miałam nic tej marki,ale maska wygląda zachęcająco
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam nic z Phenome. Ale chciałabym poznać ich ofertę :)
OdpowiedzUsuńW takim razie kiedyś musze ja zakupić i upolować na promocji
OdpowiedzUsuńMaseczka rozjaśniająca przebarwienia? Nie trzeba mi więcej mówić czy tez pisać... muszę się w nią zaopatrzyć! Kiedyś słyszałam coś o kosmetykach z Phenome na polskim YouTubie, ale nigdy nie miałam nic z tej marki. Czas to zmienić! :)
OdpowiedzUsuńPolecam Ci Phenome jak najbardziej :) Jak na razie moimi hitami był Scrub Nourishing i peeling enzymatyczny. Mają również świetny krem do rąk Anti-aging. Ostatnio zaczęłam używać ich kremu do mycia twarzy i chyba jestem w stanie porzucić dla niego micele :)
Usuńmmm papka jabłuszkowa :P
OdpowiedzUsuńJak starty jabłkowy miąższ :) Tak mi się kojarzy :)
UsuńNie miałam ale u nich w sklepie jest tak pięknie i te ekologiczne produkty zawsze kusza. Kiedyś miałam żel do mycia twarzy - byłam bardzo zadowolona
OdpowiedzUsuńChciałabym zajrzeć do sklepu stacjonarnego, le do najbliższego mam chyba jakieś pół Polski :/ tak że - dobrze, że jest chociaż internetowy :) Żel który miałaś to ten z tej jabłuszkowej serii, czy inny?
Usuńbardzo ciekawa maseczka. nie miałam jeszcze żadnego produktu Phenome, ale to tylko kwestia czasu.
OdpowiedzUsuńCeny mnie trochę odstraszają, ale chyba się w końcu na coś skuszę :)
OdpowiedzUsuńOwszem porównując do kosmetyków drogeryjnych ceny bardzo wysokie, ale ja wpadłam po uszy od kiedy wypróbowałam pierwszy produkt i nie żałuję jak na razie ani jednego zakupu :)
UsuńJeszcze nigdy nie miałam kontaktu z tą firmą, ale coraz częściej czytam o niej pochlebne opinie dlatego myślę, że poczekam na jakąś fajną promocję i wtedy przekonam się się z chęcią jak ich produkty się u mnie sprawdzą ;) !
OdpowiedzUsuńNo jasne, warto poczekać na 40 a nawet 50%, wtedy zakup tak nie boli :) Takie oferty pojawiają się regularnie, tyle że trzeba mieć refleks, bo kosmetyki szybko znikają ze strony.
UsuńTej serii jeszcze nie znam:)
OdpowiedzUsuńMasz na coś ochotę? Ja chyba zdecyduję się na żel do twarzy i może tonik?
UsuńNie znam tej firmy, ale maseczka wyglądają zachęcająco. Mam właśnie między innymi skórę naczyniową i wrażliwą :)
OdpowiedzUsuńW takim razie mamy podobny rodzaj skóry, polecam też peeling enzymatyczny od Phenome, u mnie sprawdza się świetnie :)
UsuńMiałam kiedyś dość nieudany start z tą marką, krem luscious hydrating cream, który spowodował niemały wysyp, miał dość dziwną, mażącą się konsystencję i skutecznie mnie zraził do Phenome...jednak ta maska prezentuje się bardzo ciekawie i wydaje się być stworzona dla mojej cery, która też jest naczynkowa i potrzebuje takiego 'kopa' :)
OdpowiedzUsuńLady Blonde przede wszystkim witam! Zastanawiałam się, co się z Tobą działo i już myślałam, że zniknęłaś na dobre :) Cieszę się, że jednak postanowiłaś wrócić. Co do Kremu Luscious to właśnie jego miałam na oku, na razie korzystałam z jednej próbki, drugą mam jeszcze gdzieś w szufladzie i chyba wypróbuję w najbliższym czasie. Z tego co wiem, większość osób go lubi, a że z tym wysypem to mnie trochę zaskoczyłaś, choć w sumie ja miałam podobnie z brzozowym z Sylveco (tym w słoiczku). Niestety nie zawsze naturalne oznacza lepsze - w przypadku kremów nie raz się o tym przekonałam.
UsuńChętnie bym ją przetestowała :) Muszę polować na okazję w takim razie :)
OdpowiedzUsuńBała bym się zostawić maseczkę na całą noc :P
OdpowiedzUsuńAle dlaczego? Ja właśnie najbardziej lubię takie na noc. Nie trzeba myśleć o zmywaniu, a do tego mam wrażenie, że mają szansę więcej zdziałać :)
UsuńTakie wpisy uświadamiają mi jak uboga jest moja pielęgnacja:) i tym samym wiem, co muszę zmienić bądź kupić:)
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że ma świetną konsystencję. Z Phenome ostatnio lubię bardzo ich peeling.
OdpowiedzUsuńTo zależy co kto lubi :) Mnie się ta konsystencja podoba, jest inna od moich pozostałych maseczek, bardzo lekka.
UsuńMasz na myśli peeling enzymatyczny? Jeśli tak, ja również bardzo go lubię :)
Zaciekawiłaś mnie. Lecę poszukać ich sklepu internetowego lub strony :)
OdpowiedzUsuńOdnośnik do strony jest w recenzji :)
UsuńU mnie tak było z marką Pat&Rub ;) Z każdym nowym kosmetykiem mam ochotę na więcej. Z phenome ostatnio kupiłam maseczkę Purifying white clay mask z glinką i od pierwszego użycia jestem zachwycona. Działa genialnie. Vitality raczej nie sprawdzi się przy moim rodzaju cery, ale kto wie... może kiedyś dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńA u mnie z Pat&Rub nie było tak kolorowo. Pierwszy zakup, bogate masło spisywało się świetnie, ale później bywało różnie. Kremy do twarzy w ogóle mi nie leżały, a zapachy niektórych kosmetyków były ... dziwne. Teraz próbuję się polubić z ich tonikiem, zdaje się, że to jeden z bardziej chwalonych produktów marki.
UsuńCo do maski Purifying white Clay. Też miałam na nią ochotę, dopóki nie odczytałam szczegółów na jej temat. Mam wrażenie, że do mojej cery w ogóle się nie nadaje, a szkoda bo bardzo jestem jej ciekawa. Pozostaje czekać na Twoją recenzję :)
Brzmi bardzo kusząco. Jeśli trafię na jakąś promocję to na pewno się skuszę.
OdpowiedzUsuńCena rzeczywiście może odstraszać, ale czasem można sobie na taki luksus uskładać :) tym bardziej że tak dobrze działa..
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji póki co używać kosmetyków tej marki, ale na blogach czytam o nich wiele pozytywnych opinii :)
OdpowiedzUsuńWydaje się fajna ale ja nie należę do maseczkomaniaczek więc u mnie by się pewnie marnowała.
OdpowiedzUsuńhm, wydaje mi się, że to kolejna promocja sklepu gdyż na kilku blogach jest o tym samym kosmetyku:/
OdpowiedzUsuńDrogi anonimie, to nie jest wpis sponsorowany. A to, że kosmetyki Phenome pojawiają się coraz częściej na blogach, jest, jak podejrzewam, wynikiem ostatnich promocji. Sama skorzystałam właśnie z nich.
UsuńOdnośnie tego konkretnego kosmetyku, dobrze wiedzieć, chętnie poczytam inne opinie.