Nawilżająco-brązujący krem do twarzy Yves Rocher (Ensoleillant Sunshine) zamówiłam, bo gdzieś czytałam, że daje naturalny efekt i ciężko z nim przesadzić. I faktycznie, po używaniu przez jakiś czas myślę, że nadszedł czas, kiedy mogę napisać parę słów na jego temat.
Jak to działa? Krem nakładamy rano na czystą skórę twarzy (zamiast kremu na dzień). Przy pierwszym użyciu stosujemy go maksymalnie przez 4 kolejne dni, do uzyskania zadowalającego efektu. Po tym czasie stosujemy go raz na 3 dni dla utrzymania opalenizny. Po nałożeniu przez ok. 3 godziny należy unikać kontaktu z wodą, żeby krem miał szansę zadziałać równomiernie, po rozsmarowaniu oczywiście trzeba umyć ręce.
Producent podaje, ze kosmetyk zawiera olej z winogron i wyciąg z gardenii tahaitańskiej, która ma właściwości rozświetlające. Zgadza się, ale rzeczywisty skład jest długi i nie prezentuje się zachęcająco. Są zarówno silikony jak i parabeny, więc ktoś krzywi się na samą myśl, może sobie od razu tego typu produkty odpuścić. Wspominam o tej kwestii bo gdyby to był kosmetyk typowo pielęgnacyjny, z pewnością bym go nie kupiła, jednak po produkcie brązującym niczego lepszego się nie spodziewałam.
Producent podaje, ze kosmetyk zawiera olej z winogron i wyciąg z gardenii tahaitańskiej, która ma właściwości rozświetlające. Zgadza się, ale rzeczywisty skład jest długi i nie prezentuje się zachęcająco. Są zarówno silikony jak i parabeny, więc ktoś krzywi się na samą myśl, może sobie od razu tego typu produkty odpuścić. Wspominam o tej kwestii bo gdyby to był kosmetyk typowo pielęgnacyjny, z pewnością bym go nie kupiła, jednak po produkcie brązującym niczego lepszego się nie spodziewałam.
Używając zgodnie z zaleceniami, po 3 dniach zaobserwowałam u siebie delikatną opaleniznę, którą teraz tylko utrwalam stosując produkt raz na kilka dni, zamiast kremu na dzień. I tu dość istotna sprawa, krem dobrze nawilża i nie zapycha. Po rozsmarowaniu nie czułam, żadnego dyskomfortu, krem nie zostawił silikonowej warstwy i szybko się wchłonął. Spotkałam się z opiniami posiadaczek cery tłustej, które twierdziły, że twarz mocno się po nim świeciła, jednak u siebie (cera sucha) niczego takiego nie zaobserwowałam.
Sam produkt po wyciśnięciu jest biały, gdzieniegdzie plątają się rozświetlające drobinki, ale jest ich niewiele i na twarzy nie rzucały mi się w oczy. Zapach jest dość mocny, jak przystało na produkt samoopalający, jednak nie jest tak drażniący i nieprzyjemny, kryje się gdzieś pod kwiatowym aromatem. Przez chwilę faktycznie go czuć, ale po jakimś czasie, albo nos się przyzwyczaja, albo zapach się ulatnia.
Krótko podsumowując działanie, krem nadaje skórze ładny, bardzo subtelny, naturalny efekt, nie robi plam, z pewnością nie zrobi też z nikogo pomarańczowego skwarka. Afekt jest stopniowy i delikatny. Mnie pozwolił pozbyć się przeraźliwie bladej i ziemistej cery i zdecydowanie wolę taką opcję niż solarium. Dobrze się sprawdzi u osób, które wcześniej bały się nakładać tego typu produkty na twarz. Jeśli szukacie kremu brązującego, z delikatnym i naturalnym efektem, można dać mu szansę.
Sam produkt po wyciśnięciu jest biały, gdzieniegdzie plątają się rozświetlające drobinki, ale jest ich niewiele i na twarzy nie rzucały mi się w oczy. Zapach jest dość mocny, jak przystało na produkt samoopalający, jednak nie jest tak drażniący i nieprzyjemny, kryje się gdzieś pod kwiatowym aromatem. Przez chwilę faktycznie go czuć, ale po jakimś czasie, albo nos się przyzwyczaja, albo zapach się ulatnia.
Krótko podsumowując działanie, krem nadaje skórze ładny, bardzo subtelny, naturalny efekt, nie robi plam, z pewnością nie zrobi też z nikogo pomarańczowego skwarka. Afekt jest stopniowy i delikatny. Mnie pozwolił pozbyć się przeraźliwie bladej i ziemistej cery i zdecydowanie wolę taką opcję niż solarium. Dobrze się sprawdzi u osób, które wcześniej bały się nakładać tego typu produkty na twarz. Jeśli szukacie kremu brązującego, z delikatnym i naturalnym efektem, można dać mu szansę.
pozdrawiam
Kinga
nie słyszałam o nim;) ogólnie dawno nie używałam czegoś takiego, a pogoda taka a nie inna i przydałoby się zdeczka podkoloryzować buzie;p
OdpowiedzUsuńUwierz mi, że ja już nie mogłam na siebie patrzeć :) Z taką lekką pomocą, twarz bez makijażu wygląda po prostu zdrowiej :)
UsuńKiedyś lubiłam takie produkty, teraz już dawno nie stosowałam
OdpowiedzUsuńświetnie, że o tym napisałaś :) Lubię być " naturalnie muśnięta słońcem", a solarium w moim przypadku również odpada. Poza tym samoopalacze zawsze kojarzyły mi się z pomarańczowymi plamami. Szkoda, że nie dodałaś zdjęc twarzy "przed" i "po" :)
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że za dużo kłopotu byłoby z tymi zdjęciami twarzy. Mojego lica w całości tu nie pokazywałam na blogu i chyba jeszcze się wstydzę :P
Usuńmoże być fajny choć jednak mimo to bałabym się go stosować na twarz.
OdpowiedzUsuńRozumiem, nie każdy lubi takie produkty :)
UsuńTego typu kosmetyki w ogóle mnie nie kuszą, omijam je szerokim łukiem :)
OdpowiedzUsuńJa również! Mam tak bladą cerę, że bardziej chyba się nie da - mimo wszystko słońca ( z wiadomych przyczyn) i samoopalaczy (wyglądałabym co najmniej śmiesznie z taką wysmarowaną twarzą a resztą ciała bladą) unikam jak ognia. Mąż mi mówi że moja skóra jest po prostu "arystokratyczna" hahah :>
UsuńJa z bladą twarzą wyglądam po prostu źle, więc taki produkt jest dla mnie chwilowym ratunkiem. Szczególnie zimą i po zimie zwykle mam tak, że twarz jest bledsza od reszty ciała - jakaś taka odbarwiona :) Poza tym z tym kremem efektu samoopalacza raczej nie uzyskasz, skóra wygląda zdrowiej, jak muśnięta słońcem, a nie jak po wizycie w solarium.
UsuńNie jestem oczywiście wrogiem bladej cery, wręcz przeciwnie, podoba mi się, przy odpowiednim typie urody.
Mam twarz z natury bladą, która bardzo szybko się opala ale także szybko traci opaleniznę w stosunku do reszty ciała. Taki produkt mógłby pomóc mi zniwelować delikatnie różnicę w kolorycie :)
OdpowiedzUsuńZ tego co pamiętam mam podobnie - z twarzy opalenizna chyba ogólnie najszybciej schodzi, szczególnie jeśli stosuje się peelingi i inne podobne kosmetyki.
UsuńChyba sobie go sprawię bo dość długo kupowałam z YR samoopalacz do nóg, był genialny i w ofercie mieli krem brązujący jak dobrze pamiętam. Potem zarzuciłam używanie na rzecz kremów tonujących, a ja lubię efekt muśniętej słońcem twarzy :)
OdpowiedzUsuńMuszę sobie sprawdzić te samoopalacze, bo jak dotąd sporadycznie kupowałam drogeryjne, ale żaden mi nie odpowiadał. Głównie przez tragiczny zapach. Co do kremu, z tego co wiem, wcześniej YR miał w ofercie inny i sporo osób go chwaliło, jednak został wycofany kosztem tego, który najwyraźniej jest słabszy :) Wcześniejszej wersji nie używałam i nie wiem na czym polega zmiana, mi w każdym razie krem pasuje.
UsuńMnie właśnie zawsze "zabijał" zapach a z YR było inaczej. Szkoda, że wprowadzono zmiany które nie do końca wychodzą na plus.... ale trudno. Bardzo żałuję, że z rynku zniknęła oferta Herba Studio, mieli genialny krem. Tylko to tak dawno było :D
UsuńTaka dygresja z tymi zmianami :) Z kremu jestem zadowolona, można spróbować :) Ja chętnie wypróbuję ten samoopalacz z YR.
UsuńJa chyba ostatnio wolę być jednak blada, coś mi się przestawiło :)
OdpowiedzUsuń:D Też tak myślałam, ale im dłużej oglądam się na zdjęciach tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że blada cera to mój wróg :) Delikatnej pomocy niestety potrzebuję.
UsuńJakoś zawsze boję się stosować samoopalaczy/kremów brązujących żeby nie skończyło się to tragedią bo o ile ciało można przykryć ubraniem to twarzy już nie :)
OdpowiedzUsuńTu potrzebujesz minimum trzech dni, żeby efekt się pojawił, raczej nie da się przesadzić. Ja też ostrożnie podchodzę do tego tematu, dlatego zdecydowałam się na taki krem, który krzywdy na twarzy nie zrobi. Rozumiem jednak obawy :)
UsuńWidać, że warty uwagi :) nie widziałam go wcześniej ale myślę, że spróbowałabym :P
OdpowiedzUsuńo to coś dla mnie,bo ja bladzioch pierwsza klasa:)
OdpowiedzUsuńo widzę super produkt dla siebie:) z pierwszym wiosennym słońcem zaczęłam się zastanawiać co tu użyć żeby sobie ulżyć:) już wiem dzięki rose-vanilla !
OdpowiedzUsuńProszę bardzo :)
UsuńDla bladziochów mówisz? Czyli coś dla mnie:)
OdpowiedzUsuńJak dla bladych to coś dla mnie ;) Może w końcu będę nieco ciemniejsza :)
OdpowiedzUsuńTrochę się boję zaryzykować, bo po balsamie brązującym z YR dostałam uczulenia i myślałam, że się zadrapię.
OdpowiedzUsuńNiestety, zdarza się, ciekawa jestem co wywołało uczulenie.
UsuńBardzo zainteresowałaś mnie tym produktem, ale czy można na niego nakładać podkład?
OdpowiedzUsuńJa nakładam i raczej nie widzę przeszkód. Traktuję go jak zwykły krem.
UsuńHmm nigdy nie miałam takiego produktu przeznaczonego do twarzy. Do tej pory tylko miałam balsamy brązujące do ciała, ciekawa opcja, fajne, że efekt jest delikatny :)
OdpowiedzUsuńBoje sie troszke takich kremów zapewne ciekawie bym go rozprowadzila na twarzy ;)
OdpowiedzUsuń:D myślę, że dałabyś sobie radę :)
UsuńPolecam bardzo mocno mgiełkę brązującą z Yves Rocher :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi Ci o mgiełkę z tej samej serii, to widzę, ze ma bardzo dobre opinie na wizażu, chyba warto się jej przyjrzeć :)
Usuńzawsze obawiałam się takich kremów, ale czytam, że jest on idealny dla osób początkujących, więc kto wie-może w końcu przełamię swój strach:)?
OdpowiedzUsuńNie bój :) Ja też wcześniej nie stosowałam kremów samoopalających ani brązujących, ten krem z pewnością nie zrobi Ci plam.
UsuńKurczę, lubię produkty Yves... może się skuszę?
OdpowiedzUsuńWOW nie słyszałam o nim, baaardzo kuszący tym bardziej, że ja jestem jestem taka blada.. :(
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że choć powoli, ale dogłębnie poznaję markę YR to wcześniej o tym produkcie nie słyszałam. Nieco zniechęca mnie cena, chyba, że powiesz, że kosmetyk jest w miarę wydajny, to może po niego sięgnę :]
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o cenę, warto skorzystać z promocji, co chwilę są jakieś rabaty (np 50% na cały koszyk :)) Co do wydajności, nakładam tak niewielką ilość, że na pewno wystarczy na długo - no i nie używam go codziennie.
UsuńJa jednak nadal boję się tego typu produktów ;)
OdpowiedzUsuńUU ciekawe rozwiązanie, chociaż boję się, że taki krem mógłby spowodować przykrą reakcję mojej cery, typu nowe wypryski. Ostatnio natknęłam się na nowość w Sephorze - samoopalacz z Clarinsa w formie serum, którego kilka kropel dodaje się do swojego kremu nawilżającego, brzmi kusząco :)
OdpowiedzUsuńRóżnie bywa z takimi kosmetykami, ja też miałam takie obawy, ale obyło się bez niespodzianek :) pomysł z mieszaniem samoopalacza i kremu niezły :)
UsuńUwaga na ten krem! Użyłam go przedwczoraj zgodnie z instrukcją. Rano na oczyszczoną twarz. Po południu zaczęły mi puchnąć powieki. Myślałam że to może od upału. Wieczorem już wiedziałam że mam uczulenie. Twarz była pokryta jakby gęsią skórką i była zaczerwieniona. Rano wyglądałam jak nie ja !! :( Dziś drugi dzień po zażywaniu leków przeciwalergicznych nie jest gorzej ale poprawy też nie widać. Dodam jeszcze że pierwszy raz w życiu mam takie uczulenie na kosmetyk. Producent powinien ostrzegać przed ewentualną alergią i zalecać próbę uczuleniową.
OdpowiedzUsuńDobrze, że o tym napisałaś, ewidentnie jakiś składnik kremu Cię uczulił, pytanie tylko jaki. Przy tak długim składzie, potencjalnych winowajców niestety może być wielu.
UsuńTakie sytuacje się zdarzają, dziewczyny pisały o uczuleniu na mleczko z Isany, szampony z Alterry itd. zwykle to pojedyncze przypadki. Po twoim komentarzu sprawdzałam w internecie, ale nie znalazłam nigdzie wzmianki, żeby kogoś jeszcze ten krem uczulił, co nie znaczy, że nie trzeba uważać.